OD Autorki
Czy zapomnieliście już o moim istnieniu? Zapomniałyście, prawda? Dzisiaj tupiąc nóżkami, machając rączkami uporczywie przypominam o swoim istnieniu. Wiem że przesadzam, wiem że zaniedbuję. Jednak licencjat wciąż prosi, abym go dopieszczała. Praca nie chce wypuścić mnie z sideł w których z taką łatwością się zaplątałam, a przyjaciele proszę o rezerwację każdej chwili wolnego czasu. Pojawiam się tu z kolejnym rozdziałem. Wybaczcie niedociągnięcia czy błędy. Tak bardzo chciałam podzielić się z Wami ich pierwszym spotkaniem, że sprawdzenie poprawności językowej odsunęłam na drugi plan. Proszę o wytykanie mi ich palcami bez jakiegokolwiek zawstydzenia - będzie mi łatwiej je odnaleźć. Zapraszam Was również tu:
www.mrs-redlashes.blogspot.com
Jeżeli mogłabym to zdefiniować nazwałabym to osobistym pamiętnikiem. Tylko już bez ukrywania i anonimowości.
- Czy my się znamy? – powiedziawszy to
bezczelnie zmierzył ją wzrokiem, zatrzymując go mimochodem na dość obfitym dekolcie,
ukazującym jej kształtne piersi. Sam sposób w jaki trzymał w dłoni szklankę
z zielonkawym drinkiem wydał się jej niesamowicie seksowny, wręcz
obezwładniający. Zresztą nie tylko ona była tego zdania. Nie trzeba posiadać
papierów potwierdzających wyższe wykształcenie, aby odgadnąć, że wraz ze swoimi
kolegami stanowili w tym barze jedną z głównych atrakcji dzisiejszego wieczoru.
Przygryzając instynktownie dolną wargę zastanawiała się co powinna mu
odpowiedzieć. Czy zwykłe: „Cześć, masz rację – mieliśmy okazję kilak razy na
siebie wpaść. Raz w momencie, gdy wraz ze swoją znajomą osaczałeś żywopłot mojej
sąsiadki oraz kilka godzin temu, kiedy nieznany mężczyzna zaczepił cię przy
przejściu dla pieszych.“ byłoby na miejscu?
Gdy po raz kolejny z rzędu poprawiła ramiączko
stanika, uporczywie wyrażające chęć zmiany położenia stwierdziła, że
jego obecność w tym miejscu odbiera jej resztki pewności siebie, które
dzisiejszego dnia podniosły się o kilka dobrych decybeli. Alkohol i tym razem
okazał się doskonałym kompanem, czyż nie? Nie chciała poddać się temu
procesowi, nie teraz, kiedy w końcu miała okazję dojrzeć jego twarz. Ukrycie
głowy w piasku nie miało tutaj najmniejszego sensu. Wiedziała o tym.
-Nie wydaje mi się – odpowiedziała, starając
się uspokoić przyśpieszone bicie własnego serca. Widziała, tak jakby w
zwolnionym tempie jak przekrzywił głowę w bok, mrużąc jednocześnie oczy. Czy to
możwe, że mógł jeszcze bardziej ją pociągać? – Jestem tu od niedawna.
- Twoje ciało Cię zdradza. – powiedziawszy to
przystawił szklankę do ust, delikatnie mocząc swoje kształtne wargi. Jego
stoicki spokój był czymś wręcz nienaturalnym, niepasującym do panującej tutaj
scenerii. Tak jakby nie słyszał taktów muzyki, która momentami zagłuszała nawet
jej własne myśli. - Denerwujesz się –
dodał.
Nie odrywał od niej wzroku. Momentami miała
wrażenie, jakby uporczywie chciał wkraść się do jej świadomości stosując
niezrozumiałe dla niej zasady gry. Niebieski ton jego oczu hipnotyzował ją do
granic możliwości. Jednak nie w dniu dzisiejszym, nie teraz, kiedy nielegalny
płyn pulsujący w jej żyłach na każdym kroku przypominał o swojej obecności. Nie
uda mu się jej dogonić w tym wyścigu. Dzisiaj podium zarezerwowane jest właśnie
dla niej, tylko dla niej.
- Nie jestem jedną z tych, wiesz? – gdy
wypowiedziała te słowa na jej twrazy zagościł jeden z tych szyderczych
usmieszków, zarezerwowanych dokładnie dla takiej, a nie innej sytuacji. Niepasujący
wprawdzie do jedwabnych rysów jej twarzy. Brązowe źrenice nie prezenowały przy
nim w pełni swojego piękna, przyćmione przez tą niewielką dawkę bezczelności.
Wyglądało to tak, jakby chciała wyciągnąc najgłębiej ukrytego asa z rękawa
i położyć go na stół, oświadczając swoją jednoznaczną wygraną mimo, że wszyscy
gracze zdawali sobie sprawę z nadprogramowej ilości tej figury.
- Z tych?
– jego oczy gwałtownie zmieniły swój kolr na atramentowy. Twarz zesztywniała.
Przez obcisłą szarą koszulkę można było zauważyć napięte mięśnie uporczywie
pragnące wydobyć się na światło dzienne. Zdenerwował się, a może wręcz
wystraszył?
- Z tych
zainteresowanych – przewróciła figlarnie wzrokiem. Teatralnym gestem zmusiła go
na zwrócenie uwagi na stado chichoczących nastolatek znajdujących się tuż
przy barze. Od momentu, kiedy do niej podszedł śledziły wszystkie akty tej
sceny.
- Zainteresowanych?
– dopiero teraz dotarł do niego sens wypowiedzianych przez nią słów. Tak jakby
spodziewał się całkowicie innej odpowiedzi, kryjącej w sobie niewyjaśnione
konsekwencje. Na twarzy po raz kolejny zagościł spokój z delikatną nutką
rozbawienia. Był jak otwarta księga z niezapisanymi dotąd stronami. Opowiadał
jej o wszystkich swoich uczuciach, nie używając przy tym najdrobniejszej
sylaby. To była taka niepisana umowa między nimi, zawarta przez te kilka sekund
„znajomości”. O ile można nadać definicję choć jednemu zdarzeniu, które z ich
udziałem miało jakikolwiek logiczny sens. Bo nie miało, prawda?
Mimo, że w dniu dzieiszym nie zostali sobie
przedstawieni wiedziała, że znajomi siedzący z nią przy jednym stoliku muszą się
z nim przyjaźnić. Nawet jak przyszedł w towarzystwie innych mężczyzn, a gesty
świadczące o dwustronnej sympatii zostały wymienione w niemałym pośpiechu,
musieli się dobrze znać. Nie odważyła się jednak zapytać dziewczyn o kilka
dodatkowych informacji na jego temat, gdy w końcu oddalił się od ich grupy. Z
przesadną starannością przysłuchiwała się jednak wymienianym uwagom na temat
jego dzisiejszego wyglądu, który został odpowiednio skomentowany nie tylko
przez kobiety. Jednak to wszystko nie trwało długo. Ross zdecydowanie bardziej
niż nim była zafascynowała jednym z jego dobrych kolegów – Filippe, co
eksponowała na każdym kroku.
Teraz nawet słodki ton głosu Greeney
wymieniający ich imiona nie był tu potrzebny. Stał przed nią, sam zastępując
jej ten drobny odcinek drogi, który musiała pokonać. To zresztą wszystko było
winą dziewczyny, która miała pomagać jej przy rozwiązywaniu tych beznadziejnych geometrycznych zagadek.
Zresztą czy na pewno winą? Czy w duchu, po złapaniu kilku głębszych oddechów, nie
chciałaby jej wręcz podziękować? To ona poprosiła ją, aby poszła do baru, tym
razem po coś mocniejszego, sama udała się natomiast na środek parkietu z Ross. Jej
rozsądek przyćmiony przez jego obecność dał jej pozwolenie na pozostanie w tym
miejscu jeszcze przez godzinę. Jedną, malutką nic nie znaczącą godzinkę, aby
mogła z najbardziej oddalonej od baru loży ukradkiem obserwować jego
plecy. Przez cały wieczór próbowała go unikać, mimo że nawet przez sekundę nie
wykazał zainteresowania jej osobą. Głupie wyjście do toalety wiązało się z
rytuałem zlokalizowania jego obecności.
Granice rozsądku, które jeszcze w dniu
dzisiejszym działały dość poprawnie podpowiadały jej, aby wracała do domu. Mimo
niezbyt zażyłych stosunków z własną babką postanowiła nie dawać jej powodów do zmartwień.
Gdy w końcu udało jej się opróżnić drugi kufel piwa postanowiła się pożegnać. Jednak oczywiście
Gree i te jej pomysły i On! Cała dawka
sympatii, którą otrzymała od nowych „przyjaciółek” była najpiękniejszym punktem
dzisiejszego wieczoru. Najsłodszą wisienką na torcie, która dawała nadzieję na
zaaklimatyzowanie się w tym miejscu. Czuła się tu obco. W otoczeniu tych
wszystkich nieznanych dotąd twarzy nawet krople alkoholu nie pozwolił jej stać się
duszą towarzystwa. Może to jej natura podpowiadała, że nie ma sensu
przyśpieszać tempa, a wspólne tematy do rozmów oraz plotki na temat znajomych
same zaczną wypełniać cały jej świat. Jednak przekroczył próg, ten cholerny
próg tego cholernego baru i nie była już w stanie udać się w kierunku nowego
domu. Musiała go obserwować. Podróż do najdłuższej na świecie kolejki zaczęła
od poszukiwania tatuażu, który nie pozwalał przejść obok siebie obojętnie. Wydawało
jej się, że zniknął. W promieniu kilku metrów od niej nie zauważyła jego
niepokojącej obecności. Z lekkim niepokojem udała się w stronę chmary ludzi
ustawiających się w coś w kształcie wężyka. I wtedy nagle się pojawił. Tak po
prostu. Podszedł z tym swoim opanowaniem i emanującym zaciekawieniem w jej
stronę.
-
Wybacz tą bezpośredniość, chyba nie powinnam – odpowiedziała. Jej zaczerwienione policzki do granic zdradzały jej
zakłopotanie. Dopiero gdy wypowiedziane przez nią wcześniej słowa zostały powtórzone na głos, dotarł do niej sens tego, co tak
naprawdę przed chwilą wydobyło się z jej ust.
Przechylił kieliszek do góry i odszedł bez słowa. Zostawiając ją z całym tym wstydem oraz zażenowaniem samą.
- Czuję, że to ona. Nie kurwa, ja po prostu
wiem, że to ona. Masz ją obserwować, jeżeli jeszcze się tu znajduje. Dzisiaj
muszę dostać się do jej domu. Po prostu tam wejść, rozumiesz? Za długo siedzę w
tym bagnie, aby tego nie widzieć. Jest jedną z nas. O ile mogę zakwalifikować
„nas” do tej samej, pieprzonej kategorii – jednym tchem wypił wszystko, co z
niewyjaśnionych przyczyn znajdowało się jeszcze na dnie jego kieliszka –
Wystarczy, że będzie spać, a ja dzisiaj nie nawalę się do tego stopnia, że
przewrócę pierwszą z brzegu lampę znajdująca się w jej pokoju.
- Wiedziałem! – wykrzyknął prostując się na
krześle, tak jakby triumfalnie chciał zademonstrować wszystkim tu obecnym swoje
małe zwycięsto. To on, Blaz zauważył to jako pierwszy, mimo że znajomi w szkolnej
stołówce kazali mu puknąć się w głowę. – Gdybyś czasem pojawił się na zajęciach
wcześniej byś to zauważył. Jest z Tobą prawie na wszystkich przedmiotach.
Nawet miałeś udzielać jej jakieś pomocy przy geometrii. Greeney coś wspominała,
że przejęła po tobie ten jakże miły „obowiązek“.
Zszedł ze swojego krzesła obchodząc je
dookoła. Ręcę oparł o jeden z podłokietników obitych różowym, szorstkim
materiałem. Gdy tylko pozostawił ją bez słowa zniknęła z jego pola
widzenia. Czy to możliwe, że wyszła? Z tym całym zażenowiem i wstydem, z którym ją opuścił niecałą godzinę temu? Swoją drogą ciekawiło go czy
naprawdę jest tak bezczelna i wyszczekana, czy to po prostu skutki pulsującego
w żyłach alkoholu. Obstawiałby drugą wersję wydarzeń, jednak... Jeśli jest
spokrewniona z jego rasą może to przeciez być kamuflarz. Specjalna
sceniczna gra, która ma zmylić jego czujność, uspokoić. Może naprawdę nie wie?
- Gdzie mieszka? - zapytał wyławiając samego siebie z morza tych nietypowych myśli.
Mimo że spodziewał się odpowiedzi, pozwolił samemu sobie na wypowiedzenie tego
zdania na głos. Jakby jego podświadomość wręcz domagała się innej odpowiedzi z
ust przyjaciela.
- Udam, że się przesłyszałem – powiedziawszy
to Blez wystawił szereg równie białych zębów na światło dzienne. Kolejny
szyderczy uśmiech wysłany w stronę Scotta w przeciągu trzydziestu minut. Doba jeszcze
nie dobiegł końca, a licznik najzwyczajniej w świecie w dniu dzisiejszym nie
posiadał wmontowanego przycisku z sygnaturą pałzy.
- Powiedz mi, czy do cholery wszystko zawsze
musi się tak kurwa komplikować?
- Skoro wiesz, że to ona, raczej nie powinno cię
dziwić jej drzewo genealogiczne, Scott. Twoja boska Katerina ciągle opowiadała nam
historię o jej matce, jeżeli ona to ona oczywiście. Dobrze pamiętam, że się
przyjaźniły? – mimo że na końcu wypowiedzianego zdania, wyraźnie zaakcentował
znak zapytania, nie czekał na żadną odpowiedź ze strony rozmówcy. - Jeżeli
myślisz, że ona to ona, to musi być jej wnuczką. Lampy w jej pokoju również
pozostawiłbym w spokoju. Co więcej, nawet nie ryzykowałbym na twoim miejscu,
aby twój mały palec przestąpił próg tego domu. Jeżeli ona, to ona.
- Myślisz, że nie wie? – powiedział gestem dłoni
przywołując pierwszego z brzegu barmana, wskazując jednocześnie na
znajdującą się nieopodal niego butelkę jacka danielsa. Kładąc na stole banktnot
z przesadzonym napiwkiem i dobitnie dziękując za obsługę dał chłopakowi do
zrozumienia, że ma się z stąd jak najszybciej wynosić.
- Jestem wręcz pewny, że jest kompletnie
nieświadoma. Jeżeli ona, to ona.
PRZECZYTAAAŁAM. Jak się ogarnę, będzie komentarz. I miło, że wreszcie coś dodałaś. (;
OdpowiedzUsuńJak zawsze pierwsza! Jak cudownie, że Cię mam! <3
UsuńHej kochana! Już myślałam, że nigdy nie wrócisz. Znam doskonale brak czasu, ja swojego bloga ciągnę nadal, ale niekiedy z niemałym poświęceniem. Pamiętam dobrze, że kiedy zaczynałam zasypałaś mnie pięknymi komentarzami i dałaś dzięki temu mocnego kopa, żeby działać dalej. Postanowiłam więc zrobić przyjacielską przysługę i poprawiłam Ci ten rozdział, tak na szybko. Wiem z doświadczenia, że czasem po prostu nie ma się czasu i siły przejrzeć rozdział jeszcze raz, a szkoda napisany tekst trzymać i nie wstawiać. Zwłaszcza po tak długiej przerwie! Betą nie jestem, nie wyłapałam pewnie wszystkiego, ale moim zdaniem wystarczająco. Podreperuj tekst szybko, to nikt nie zauważy :D. Życzę powodzenia z licencjatem i pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńWiesz, że myślałam, że mnie opuściłaś? Tak strasznie Ci dziękuję za wytknięcie tej milionowej liczby błędów. Nie chciałam czekać. Teraz jednak z zaczerwienionymi policzkami wiem, że już nigdy więcej tego nie zrobię. Nawet jak miałabym wstrzymać publikację o kolejne kilka miesięcy.
UsuńNa marginesie powiem Ci, że moja najlepsza przyjaciółka tak samo jak Ty jest Twoją najwierniejszą fanką! Pamiętaj o tym! ;*
Dziękuję jeszcze raz za te miłe słowa. Jesteś najmilszą niebetą na świecie! ; *
No coś ty, nie opuściłam! Jeśli chodzi o to odkładanie publikacji o miesiąc, to muszę się nie zgodzić. :D Zdaje mi się, że wszyscy tu dokładnie rozumiemy, że poza blogami istnieją też inne obowiązki (takie jak życie na przykład...), łatwo więc Ci wszystko wybaczyć. Z bogami jest tak, że jak się za długo je odkłada, to umierają. Dla mnie poprawienie Ci tych błędów nie było żadnym problemem, wręcz przeciwnie - cieszyłam się, że mogę pomóc blogowej-znajomej :). I myślę, że wiele jest osób, które tak jak ja są zdania, że lepiej, żebyś przychodziła do nas częściej, nawet jeśli oznacza to błędy. Każdy jakieś popełnia, tego się nie uniknie!
UsuńDziękuję bardzo za miano najmilszej niebety, bardzo mi się podoba. No i pozdrów koniecznie przyjaciółkę! :D
P.S. Mallaroy jest w trakcie konkursu, walczymy o pierwsze miejsce, będę więc bezczelna i poproszę Cię o wsparcie. Zbieramy głosy w ankiecie, link do niej jest na moim blogu. (Przepraszam za taką perfidną autoreklamę, czasem trzeba :D)
Ohohohohohoh!
OdpowiedzUsuńNie poprawiam błędów bo naprawdę nie mam ochoty, ale jest ich bardzoooo dużo! Dobrze, że byłam ciekawa co nam zaprezentowałaś nowego w tym rozdziale. Inaczej bym go nie tknęła!
A o becie poprawiającej błędy nie myślałaś??? ;(
Widzę, że historia zaczyna się rozkręcać. Akcja w barze standardowa: stado samców i rozchichotanych nastolatek.Nasza bohaterka chyba dała się złapać w sieć... Nie do końca wiem czym ona jest i czy ta banda przystojniaczków to dobre chłopaki czy jednak złe...
Nie zmienia to jednak faktu, że następny rozdział będzie emocjonujący! ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny ^^
Proponuję przeczytać rozdział po raz kolejny. Jedna z moich czytelniczek poświęciła czas, aby poprawił rażące w oczy błędy. Tak jak ostrzegałam na samym początku - rozdział został dodany bez dopracowania. Nie chciałam już czekać! I tak stanowczo za długo zwlekałam.
UsuńDziękuję za miłe słowa! ; * Mam nadzieje, że na kolejny rozdział nie będę Wam kazała tak długo czekać.
No mam nadzieję ;*
UsuńZa przeproszeniem, ale czyś Ty zgłupiała? Jak miałabym zapomnieć? Proszę Cię.
OdpowiedzUsuńZacznijmy od literówek, które wyłapałam (nie nadaję się do znajdowania innych błędów)
1) "Gdy po raz kolejny z rzędy poprawiła ramiączko stanika" - z rzędu
2) "przyćmione przez tą niewielką dawkę bezczelność." - bezczelności
3) "kryjącej w sobie niewyjaśnione konsekwencie." - konsekwencje
4) "Jednak przekroczył próg, ten cholerny próg tego cholernego baru i nie była już w stanie udać się w kierunku nowego domu." - przekroczyła
5) "Sszedł ze swojego krzesła" - Zszedł
6) W zakładce bohaterowie (świetne zdjęcia <3) Masz napisane "Blaz", a tekście piszesz "Blez"
Tyle z tej nieprzyjemnej części ;)
Nie liczy się dla mnie ilość, znaczy, liczy się ale ważniejsza jest zawartość. A zawartość tego rozdziału jest naprawdę powalająca :D Wymyśliłam już kilka różnych możliwości dlaczego dzieje się tak, jak się dzieje. Jestem jednak przekonana, że czegokolwiek bym nie wymyśliła, Ty i tak napiszesz to lepiej ;)
Widzę, że Sky się odnajduje w towarzystwie ;) Zobaczymy ci z tego wyniknie
Muszę wyznać, że nie mogę doczekać się reakcji Scotta na widok jej domu. Wtedy, kiedy się zorientuje, że to ona widziała go w krzakach ;D Och, już mam tą minę przed oczami :P
Co jeszcze. Wątek science-fiction! Chyba już o to pytałam, ale najwyżej zapytam jeszcze raz: Nie wydaje mi się, prawda? Powiedz, że będzie coś nierealnego! ;)
Czuję pod skórą, że będzie bardzo ciekawie. Z (nie)cierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału :**
Tulę i przesyłam wenę <3
Laxus
Oh, nie mogę się powstrzymać, aby Ci tego nie powiedzieć. Scott nie będzie musiał się wcale domyślać. Ona sama zda mu dokładną relację z tego co widziała. Nawet dom nie będzie tu musiał niczego "podpowiadać". Hamuję samą siebie, aby nie zdradzić w jakich okolicznościach to wszystko się wydarzy. Jednak tak jak pewne zauważyłaś moja akcja ma to do siebie, że rozwija się bardzo powoli. Opis jednego dnia zajmuje mi czasem więcej jak jeden rozdział. Co mam na to poradzić? Chce, aby blog był dokładnie w takim stylu. Pomijanie nawet nieistotnych szczegółów mnie razi. Każdy musi się czuć jak Sky, dlatego opis jej uczuć jest piekielnie dokładny.
UsuńObyczajówka z lekką nutą fantazji. o TAK! Tu wprowadzimy troszeczkę świata wyimaginowanego. Nie byłabym sobą, gdybym nie mogła pofantazjować. Mam jednak w rękawie troszeczkę scen erotycznych, którymi pragnę ubarwić całą historię. Trzymaj za mnie kciuki, abym z tym nie przesadziła!
Czy nie zdradziłam Ci stanowczo za dużo? Ah! Ty na to zasługujesz! ; * pozdrawiam serdecznie!
Och, według mnie zdradziłaś dokładnie tyle, aby zaostrzyć mój apetyt. Chętnie jeszcze trochę się pomęczę - nie spiesz się. Wiem, że czasami się po prostu nie da
Usuń<3
PS. Trzymam, trzymam
Mój blogger z niezrozumiałych dla mnie powodów informuje mnie, że dwa tygodnie temu pojawił się tutaj rozdział czwarty. Wpatrywałam się w informację z szeroko otwartymi ustami, usiłując zrozumieć dlaczego nie widziałam go podczas regularnego sprawdzania kilka dni temu. Wzruszyłam jednak ramionami i kliknęłam w link. Niestety spotkało mnie rozczarowanie. Bo nowego rozdziału jak nie było, tak nie ma. W rezultacie postanowiłam napisać komentarz (tak, jakbym to zrobiła, gdyby rozdział czwarty jednak istniał (a może istniał, ale został usunięty?)).
UsuńPomijając wcześniejszy wywód, przybywam z zapytaniem, jak się ma rozdział czwarty?
Całuję
Laxus
Tak, jeszcze jeden... bo teraz wiem, że mój bloger zwariował, i że nie było żadnego rozdziału IV. Widzisz? Zwidy mam. Czekam <3
UsuńGłówny dialog TYCH DWOJGA, zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan w tym rozdziale. Krótkie kwestie i długie opisy pomiędzy nimi sprawiają, że nie da się nie wyczuć niezwykłego napięcia pomiędzy nimi. Bardzo przyjemnie się czytało.
OdpowiedzUsuńA druga część... powiem, że jestem zupełnie zaskoczona, nawet nie przypuszczałam, że to opowiadanie może mieć wątki fantastyczne, z istotami nadnaturalnymi/z supermocami? A może moje domysły są błędne?
W każdym razie jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy. Mam cichą nadzieję, że kolejny rozdział powstanie całkiem, całkiem niedługo... :)
Jestem,jestem!
OdpowiedzUsuńNa wstępie powtórzę jak bardzo się cieszę, że wróciłaś!
Milion razy wchodziłam na Twojego bloga i wciąż nie było nic nowego i myślałam, że to już koniec :( Jakie było moje zaskoczenie jak zjawiłaś się na moim blogu, dając znak życia, wtedy moja nadzieja wróciła ! :D
Wiem jak to jest godzić studia z pisaniem, w końcu ja nie podołałam, cóż :P
Co do opowiadania Scott nieźle się wystraszył jak Sky powiedziała, że nie jest jedną z tych i z jaką ulgą przyjął, że chodziło,że nie jest z tych łatwych haha :D
oh jaka szkoda, że Scott nie pójdzie do jej domu w nocy, a może jednak się tam zjawi ?:D Co prawda nie przewiduję, że Sky zaprosi go z uśmiechem do łóżka, ale pomarzyć można!
No i motyw fantasy...jestem ciekawa o jaką rasę chodzi? Wampiry, wilkołaki, czy coś jeszcze innego?!
Nie mogę się doczekać, aż się dowiem! Błagam o szybszy rozdział niż ostatnio, da się zrobić ? :D
Pozdrawiam <3
Zacznę od…. wróciłaś!
OdpowiedzUsuńNie zliczę ile razy tu zaglądałam, aż w końcu sama utonęłam w morzu życia. Twój komentarz na moim blogu był, jak chłodna lemoniada w upalny dzień :D
Szkoda, że Scott nie pójdzie do domu Sky - nie twierdzę, że ma mu „rozchylić nogi”, ale jakby przyszło co do czego, mogłaby go pogonić z miotłą. Przynajmniej byłby to zabawne :D
Twoja sugestia o fantasy, plus scena z baru (grupa osobników płci męskiej itp.) nasuwają mi na myśł pewien film – Pakt Milczenia. Może to głupie skojarzenie… ale fil polecam, o ile ktoś lubi przysłowiowe czary mary i niegrzecznych chłopców.
Jak brak czasu na korekty to polecam: http://betowanie.blogspot.com/
Pozdrawiam,
P.
To może na początek błędy, które udało mi się wyłapać (mój mózg jednak dziwnie się ożywił, rozbudził, a powieki przestały opadać, więc postanowiłem zrobić z tego użytek. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, że wypunktowuje Twoje potknięcia).
OdpowiedzUsuń"Kilak razy" - Kilka
"Czy to możwe..." - możliwe.
"szyderczych usmieszków" - uśmieszków
"nie prezenowały przy nim" - prezentowały
"Z tych zainteresowanych - przewróciła figlarnie oczami" - Przewróciła przez duże "P". Dużo masz tego typu błędów w dialogach (nie będę tłumaczył, z pewnością jesteś bystra to znajdziesz sobie jakąś instrukcje lub poradnik pisania dialogów w internecie, sam kiedyś też takiego szukałem i zrozumiałem na czym polegają moje błędy).
"w dniu dzieiszym" - dzisiejszym
"nawet krople alkoholu nie pozwolił" - pozwoliły, bo krople to liczba mnoga
"lampę znajdująca się" - znajdującą
" małe zwyciesto" - zwycięstwo
"z tym całym zażenowiem" - zażenowaniem
"przeciez być kamuflarz" - przecież, kamuflaż
"Doba jeszcze nie dobiegł końca" - dobiegła
"z sygnaturą pałzy" - pauzy
Więcej błędów nie zauważyłem tak więc teraz do treści. Pierwsze spotkanie (takie z rozmową, bo jak wiadomo widzieli się już wcześniej) mieli genialne, typowe, a jednak z pewnym smaczkiem. Ich gra słów mnie bawiła. Ich wzajemna fascynacja nawet mnie była w stanie zafascynować, a nie jest to zazwyczaj łatwe. Niestety ona jest nim na poważnie zainteresowana, coś go od niej odpycha, ale zaraz potem coś innego ze zdwojoną siłą przyciąga, natomiast on "jeśli ona to ona" - o co w tym chodzi? Jakiego gatunku? Wyczuwam rodzinny sekret i chciałbym go poznać. Mam jedynie nadzieję, że Scott nie skrzywdzi w żaden sposób Sky (ta wstawka o lampie mnie tak przeraziła).
Pozdrawiam i ponawiam prośbę by informować mnie o aktualizacji.
Pozdrawiam jeszcze mocniej i informuje, że dodałem twój blog do polecanych u siebie, przede wszystkim po to by nie zgubić jego adresu, co już mnie się nieraz zdarzało w przypadku innych blogów, a potem byłem zmuszony się niemało nagimnastykować by je z powrotem odnaleźć, zwłaszcza, gdy opróżniłem wcześniej historię przeglądania. Nawykłem już do twojego stylu i po trzech rozdziałach oraz prologu nie wydaje mi się on być już tak ciężkim jak z początku (to po prostu była kwestia przyzwyczajenia).
Nowy rozdział - informuję wyjątkowo!!! :)
OdpowiedzUsuńhttp://nurse-of-love.blogspot.com/2015/06/rozdzia-jedenasty.html
Hop, hop... Co tam z nowością?
OdpowiedzUsuńCoś się pisze?
Wena dopisuje? :D
kiedy nowy wpis nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńO Tobie nie zapomniałam, ale, szczerze mówiąc, musiałam sobie odświeżyć pamięć odnośnie szczegółów tej historii :D
OdpowiedzUsuńJeżeli ona to ona? Miło, że tak sobie rozmawiają, tylko szkoda, że zapominają, że niektórzy (na przykład ja) nie mają pojęcia o co chodzi XD niewiele się wyjaśniło w tym rozdziale, więc mam nadzieję, że kolejny przyniesie więcej odpowiedzi niż następnych pytań :D widzę, że znów długo Cię nie ma (a myślałam, że tak długie przerwy to tylko moja specjalność), ale liczę na to, że tym razem pojawisz się szybciej :)
Pozdrawiam :*
Niestety byłem zmuszony przeprowadzić selekcje i na pierwszym miejscu postawić blogi swoich czytelników (czyli osób, które czytają któreś z moich opowiadań).
OdpowiedzUsuńOczywiście cały czas Ciebie oczekuje, tak więc kiedy ty tylko zajrzysz do mnie, to i ja powrócę do Ciebie.
Proszę mi wybaczyć iż podjąłem taką decyzję i tak drastyczne środki wprowadziłem, ale po prostu chcę się skoncentrować i zaangażować w czytanie opowiadań tych bloggerów, którzy odwdzięczą się mi tym samym. Nie mogę ich spychać na dalszy plan i zamiast poświęcać swój czas im, to czytać innych, gdyż to wydaje się być nieuczciwe (to tak jakbym dawał do zrozumienia swoim czytelnikom, że są dla mnie nieważni, a ważniejsi są Ci którzy nawet do mnie nie zajrzeli, czy skomentowali jedynie prolog lub kilka pierwszych rozdziałów).
Oczywiście nie wymagam od swoich czytelników by byli na bieżąco z moimi opowiadaniami czy też którąś z powieści, bo wiadomo, że każdy ma też swoje zajęcia i prywatne życie. Jednak jeśli ktoś się u mnie nie pokazał przez ponad 60 dni, to mówi samo za siebie, że raczej już nie zajrzy albo nie powróci.
Pozdrawiam i wybacz, że umieszczam taką informacje pod ostatnim postem, ale nie za bardzo wiedziałem gdzie mam ją zamieścić.
Hej, hej :) Wrócisz tu jeszcze? :)
OdpowiedzUsuń