wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział II


  ***

OD AUTORKI:

Długo kazałam na siebie czekać, wiem. Przepraszam Was za to, że nie potrafię sprostać wyznaczonym przez samą siebie ramom czasowym. Niestety październik dał mi nieźle w kość. Cierpię na zdecydowanie zbyt małą ilość czasu dla samej siebie. Skrzyżowanie pracy ze szkołą jest bardzo ciężkie do zrealizowania. Jednak jestem na bieżąca ze wszystkim co Wy piszecie. Nie pozwalam sobie na żadne, nawet najdrobniejsze zaległości. Długość przeraża, wiem. Potraktujcie to jako dwa rozdziały w ramach rekompensaty. 

Rozdział ten chciałam zadedykować mojej najlepszej przyjaciółce, która każdego dnia dręczyła mnie pytaniami o datę publikacji. Buszując w moich dokumentach, aby odszukać szczelnie ukryty dokument i tak jakimś cudem znalazła fragmenty szkieletu nowego odcinka.  Moja najwierniejsza fanko - to dla Ciebie. 



         Natarczywe promienie słońca ze wszystkich sił starały się wtargnąć do niezbyt dużego pomieszczenia, które od kilku dni spełniało całkowicie inną funkcję niż przez ostatnie kilkadziesiąt dobrych lat.  Czyżby iskierki światła zapomniały o regułach dobrego wychowania oraz etykiecie, wpajanej im tak starannie od najmłodszych lat życia?  Zadanie to nie było dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Stare żaluzje tam i ówdzie cierpiały na chorobę zwaną „niekompletnością”, dlatego też prowadząc z nimi tę nierówną walkę, doskonale zdawały sobie sprawę ze swojej dominacji, zapominając o zasadach fair play.
         Z tego też powodu płachty światła bez trudu rozgościły się w ciemnym pomieszczeniu, urządzając sobie jednocześnie wspaniałe pole do popisu. Nie można niestety użyć przymiotnika „przytulny” do opisu miejsca, w którym w tej chwili miały okazję się znajdować. Staroświeckie meble, niegdyś pełniące rolę podtrzymywania wszystkiego co zbędne, świeciły teraz pustkami. Nie było ich zbyt wiele – biurko z obdrapaną płytą wierzchnią, duża wolnostojąca szafa oraz niewielka toaletka z owalnym lustrem. Jako element dekoracji można było uznać także kilka różnokolorowych walizek, stojących w rogu pokoju. Najwidoczniej nikt do tej pory nie zadał sobie trudu, aby opróżnić ich zawartość. Ściany, pokryte kolorem fiołkowym, ukazywały w każdym kącie niezbyt dokładną rękę malarza. Jedna z nich przyozdobiona była napisem wykonanym w ojczystym języku. Zapewne kilkanaście lat temu został on narysowany białą farbą, niestety na chwilę obecną był wręcz szary, tak samo jak sufit. Nie ulegało jednak wątpliwości, że gdyby nie jego obecność pomieszczenie wyglądałoby jeszcze mniej zachęcająco. Zniszczona podłoga, unoszące się w każdym rogu garści kurzu oraz skrzypiące przy wręcz najdrobniejszym ruchu łóżko, stanowiło dodatkową kwintesencję.
         Budynek, w którym od ponad tygodnia znajdował się teraz pokój Sky, był duży, zdecydowanie za obszerny jak na dwie osoby. Jego wnętrze kompletnie nie pasowało do zewnętrznego, nowoczesnego wyglądu. Ogromny korytarz, do którego od razu prowadziły drzwi frontowe, połączony był z salonem. Miejsce to było wręcz wyjątkowe. Kanapa oraz trzy fotele obite ciemnym materiałem, znajdowały są na środku pomieszczenia. Zastawione były stertą zakurzonych książek, na które najwyraźniej brakowało już miejsca w biblioteczkach, znajdujących się na najdłuższej ścianie naprzeciwko okna. Sięgały one sufitu, dlatego też, aby skorzystać z najwyższej póki koniecznie potrzebna była niewielka drabina, nieudolnie osłaniana przez zasłonę.  W prawym rogu umieszczono kominek, który wyglądał tak, jakby od lat nikt nie pokusił się, aby napełnić go drewnem. Wykonany z czerwonej cegły, kompletnie nie pasował do ciemnobrązowego koloru ścian. Nad nim znajdowały się schody, prowadzące na piętro. Były stare, jednak w swojej konstrukcji posiadały coś szczególnego, co nie pozwalało przejść obok nich obojętnie. Na dole była jeszcze kuchnia, która uporczywie domagała się remontu, toaleta oraz sypialnia należąca do Elizabeth. Piętro posiadało zaledwie trzy pomieszczenia. Bez trudu można było zauważyć, że spełniało ono rolę piwnicy, z której architekt najwyraźniej w tym domu zrezygnował. Łazienka była najładniejszym miejscem w tym budynku.  Niestety, tego samego nie można było powiedzieć o dwóch pozostałych pomieszczeniach. Jedno z nich było miejscem rzeczy trzymanych najwyraźniej jedynie z czystego sentymentu, drugie od niedawna nosiło nazwę „pokoju Sky”.
         – Wychodzę! – krzyknął w stronę kuchni dziewczęcy głos, w której echo rozkładanych talerzy zdradzało obecność Elizabeth.
         – Sky, poczekaj. – odpowiedziała, wychylając się z pomieszczenia z przewieszoną na ramieniu ścierką oraz prostokątnym talerzem w ręku, na którym znajdowały się gotowe już kanapki. – Zrobiłam dla nas śniadanie, może zjemy razem?
         – Zjem w szkole – odpowiedziała, pokonując wręcz w biegu ostatni schodek, trzema susami przenosząc się do przedpokoju. Dźwięk zatrzaśniętych drzwi sygnalizował Elizabeth, że po raz kolejny znalazła się w domu sama.
         – Przyrządziłam kanapki – powiedziała tym razem do najbliżej ściany – Z jakiem i bekonem, tak jak lubiła twoja mama. Też takie lubisz?
         Nie potrafiły się porozumieć. Starała się ze wszystkich sił przygotować dom na przybycie Sky, ale również i to się jej nie udało. Nie zdawała sobie sprawy, czego potrzebuje dziewczynka w jej wieku. Dziewczynka? Raczej młoda kobieta, która delikatnymi krokami kończyła okres dojrzewania. Nie znała jej przyzwyczajeń oraz reakcji. Nie potrafiła stwierdzić, czy jest osobą małomówną, czy po prostu nie chce z nią rozmawiać. Co ty sobie wyobrażałaś? Że przyjedzie tu z wszystkimi swoimi walizkami i zapyta, czy napijemy się herbaty w obliczu tej tragedii, która się jej przytrafiła? Najbardziej bolało jednak to, że mówiła do niej bezosobowo. Gdy konstrukcja zdania wymagała, aby użyła jakiejkolwiek formy grzecznościowej, zawsze nazywała ją „panią”, ewentualnie „matką, swojej mamy” – nigdy inaczej. Czy miało prawo wymagać od niej, aby zwracała się do niej w innym stylu? Nie miała,
a z tego zdecydowanie zdawała sobie sprawę.  Ominęło ją za dużo etapów życia wnuczki, aby teraz tak po prostu mogła zagrzać sobie w jej sercu przyzwoite miejsce. Może z czasem się uda. Może zrozumie dlaczego .Jednak czy zrozumie? Od kiedy dowiedziała się, że Eleonora urodziła kolejne dziecko, postanowiła wyplątać się z życia własnej córki. Jeśli ona miała siłę walczyć z przeznaczeniem, nie miała prawa wpływać na jej decyzę. Tylko jej teraz nie ma, a Sky jest tutaj, nienawidząc mnie tak samo jak moja jedyna córka przed laty.
         


         Ponad tydzień temu jej nogi po raz pierwszy przestąpiły próg szkoły. Z szarą torbą na ramieniu i rozkładem lekcji w dłoni znalazła się w nowym budynku, w którym od teraz miała spędzać większość swojego czasu. Na pierwszy rzut oka nowa placówka wydawała się być znaczne obszerniejszym miejscem niż liceum, do którego uczęszczała w swoim starym mieście. Jednak cały schemat wewnętrznej organizacji funkcjonował w sposób bardzo podobny. Niewielkie niezgodności programowe nie stanowiły zbyt dużego problemu. Po długich godzinach spędzonych w szkolnym sekretariacie musiała jedynie zapisać się na dodatkowe dwa przedmioty, aby móc zaliczyć najbliższy semestr. Jej plan zajęć przedstawiał się podobnie jak w miejscu oddalonym o kilkaset kilometrów stąd. Jak dotąd była to tak naprawdę jedyna rzecz, która ją satysfakcjonowała.
                   Pierwsze dni w szkole nie stanowiły niczego przyjemnego. Każdy nowy przedmiot rozpoczynał się od tak doskonale znanej jej formułki – „Od dzisiaj macie nową koleżankę. Sky Thilerson przywitajcie ją ciepło”. Na marginesie jednego ze swoich nowych zeszytów zaczęła zapisywać synonimy, których używali nauczyciele, przekształcając wyżej wymienione zdanie. Pani Tymelson – nauczycielka geometrii pokusiła się nawet o wyznaczenie osoby, która miała jej pomóc nadrobić zaległości. Nazwisko, które zostało przez nią wymienione na głos, nic jej jednak nie mówiło. Może dlatego, iż pomimo semestr trwał już kilka dobrych tygodni, a ona sama miała już za sobą czwartą lekcję niezrozumiałego do tej pory przedmiotu, chłopak nadal nie dotarł na zajęcia. Zdziwiły ją ironiczne uśmiechy oraz drwiące spojrzenia nowych znajomych, gdy nauczycielka zapytała grupę o powód tak długiej nieobecności nieznajomego. Czyżby pomoc, która miała ułatwić jej przebrnięcie przez nieznane do tej pory formułki, miała okazać się czymś wyimaginowanym? Podczas wyczytywania listy obecności na ostatnich zajęciach, kiedy rytuał stawiania czerwonego krzyżyka przy nazwisku rozpoczynającym spis po raz kolejny się powtórzył, doszła do wniosku, że „wsparcie”, które miała od niego otrzymać, miało być dla niego karą. Czymś w rodzaju szlabanu lub przymusowej pracy domowej za niezbyt przyzwoite zachowanie. Nie mogło być inaczej. Kąśliwe uwagi nauczycielki i powtarzające się wciąż szydercze uśmiechy grupy, utwierdziły ją w tym przekonaniu. Tego też dnia pani Tymelson widząc kolejne „F” w dzienniku w rubryce należącej do Sky, wyznaczyła kolejną osobę do pomocy przy nauce jednego z nowych dla niej przedmiotów – Greeney.
         – Chyba nie kumasz o co w tym wszystkim chodzi, prawda? – powiedziała, kładąc swoją kolorową torbę na blat ławki, na którym leżała kartka, praktycznie cała pokreślona na czerwono. – Jestem Gree Carter – kontynuowała wysuwając do niej prawą dłoń, na której widoczny był tatuaż, rozpoczynający się od  linii nadgarstka. Sky nie miała jednak pojęcia, na jakiej wysokości się kończył. Na pewno sięgał do łokcia, dalsza część ręki zakryta była przez rękaw czarnej bluzki, co uniemożliwiało wysnucie dalszych wniosków. Czy w tym mieście wszyscy mają na swoim ciele tak wiele ohydztwa? – pomyślała Sky, przyglądając się wysuniętej w jej stronę dłoni.
         – Sky Thilerson – odpowiedziała, ściskając jednocześnie rękę obserwowanej wcześniej dziewczyny. Zdawała sobie sprawę, że wypowiadanie na głos swojego imienia i nazwiska jest zbędne. Przez tydzień zdążyła się już przyzwyczaić do ciekawskich spojrzeń osób, mijających ją na szkolnym korytarzu. Wtopienie się w tłum w środku semestru było po prostu niemożliwe. Gdy ich oczy na chwilę się skrzyżowały, a dłonie po krótkim przywitaniu wróciły na swoje miejsce, Sky teatralnie zgniotła leżący naprzeciwko niej papier.        
         – Jak widzisz nie zaczynam tu kariery jako prymuska – mówiąc to wrzuciła pognieciony zwitek do torby. – Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z geometrią, brakuje mi solidnych podstaw, aby odnaleźć się w tych wszystkich formułkach, które na chwile obecną są czarną magią.
         – Ja cię wprowadzę – odpowiedziała, zakładając tęczową torbę na ramię oraz nakładając na twarz jeden ze swoich figlarnych uśmiechów. – Czas jednak na lunch. Zaczniemy od wykładu na temat panujących tutaj zasad. Jest to dobry moment, abyś w końcu zjadła coś na siedząco – powiedziawszy to puściła do niej oczko, sprawiając, że  policzki Sky zaczerwieniły się do koloru intensywnej czerwieni. To była pierwsza osoba, z którą miała okazję zamienić więcej niż dwa zdania, pierwsza!
         Schemat tutaj obowiązujący nie odznaczał się niczym szczególnym. Panował tu typowy amerykański klimat, dzielący ludzi na podstawowe grupy, równie charakterystyczne dla klasycznego liceum. Nie dowiedziała się niczego nowego oprócz faktu, że stoły pod oknami należą do grupy sportowców, a analogicznie rzecz ujmując te znajdujące się naprzeciwko nich do cherledereek. Najciemniejsze kąty pomieszczenia były zarezerwowane dla najzdolniejszych uczniów, a muzycy jadali najbliżej drzwi prowadzących do wyjścia. Ludzie ubierający się na czarno z dziwnymi kolorami włosów na głowie, zajmowali jedyne okrągłe stoły, znajdujące się na środku sali. Z tego co wskazywała jej Gree, wyodrębnione były również miejsca dla miłośników sztuki, literatury czy nawet zwolenników dziennikarstwa. Grupa odpowiedzialna za rejestrowanie wszystkich wydarzeń szkolnych oraz prowadzenie strony internetowej z najświeższymi plotkami towarzyskimi, również posiadała swój kąt.  Wszystko to znajdowało się tak jakby po prawej stronie pomieszczenia, łącząc się ze środkiem sali. Po lewej stronie usytuowana była kuchnia i niewielka ilość stolików noszących nazwę „gruntu neutralnego” . Czy była zaskoczona, gdy z tacą pełną jedzenia podążyła za Gree na lewą stronę sali? Otóż nie. W myślach śmiała się i dziękowała, że nie będzie musiała usiąść w towarzystwie osób należących do grupy „ludzi wytatuowanych”. Zdecydowanie Gree pasowałaby do tej scenerii.
         – Sky, to Alex Shaw, Blaz Wood oraz Angez Cox – powiedziała, wskazując na trzy osoby, znajdujące się przy jednym z sześcioosobowych stolików.
         Nie byli zaskoczeni obecnością nowej osoby w ich towarzystwie. Od momentu kiedy ujrzeli ją razem z Gree przy bufecie, w milczeniu obserwowali z daleka, jak Carter delikatnym skinieniem głowy wskazuje „nowej” poszczególne stoliki, zaznajamiając ją z „obozową hierarchią”. Angez na samym początku śmiała się pod nosem, przyglądając się temu nietypowemu rytuałowi. Podążając wzrokiem za każdym najdrobniejszym ruchem Gree, doskonale zdawała sobie sprawę, jakich słów używa jej najlepsza przyjaciółka, aby opisać cały panujący tutaj bałagan. W końcu kto znał ją lepiej niż ona? 
         – Panowie, jak myślicie, na jakim poziomie nas uklasyfikuje? – powiedziała, zwracając się do siedzących po jej prawej i jak i lewej stronie mężczyzn. – Powstrzymuję się z całych sił, aby nie podejść bliżej i delikatnie nie wtargnąć do ich rozmowy. Gree ostatnio zrobiła za duże postępy, nic nie słyszę.
         – Jeśli mam być zaklasyfikowany jako szeroko pojęte „nie wiem”, to zdecydowanie wolę nie wiedzieć – odpowiedział Blez, poprawiając swoją czarną czapkę, całkowicie ignorując jej ostatnie zdanie.  – Niby funkcjonujemy w tym wszystkim na co dzień i każdy doskonale zna swoje miejsce nawet w głupiej stołówce, to dlaczego ostatnio śmieliśmy się z „nowej”, że najwidoczniej nie potrafi jeść na siedząco? Który stół byś wybrał Alex, gdybyś przybył tu po raz pierwszy?
         – Najprawdopodobniej podłogę – odpowiedział chłopak, nie podnosząc nawet wzroku znad książki, którą wertował od dobrych kilku minut. – Zastanawia mnie bardziej, co by było, gdyby jedna z cherlederek zaopiekowała się naszym nowym nabytkiem. Jak by nas nazwała? Wyrzutkami, dziwakami czy ludźmi odizolowanymi od… Jak oni to nazywają? Ich pojęcia normalności? Swoją drogą – po raz pierwszy spojrzał na stojące obok kuchni dziewczyny – ma niezły tyłek, już wcześniej to zauważyłem.
         – Mam jakieś nieodparte wrażenie, że z nią jest coś nie tak – powiedział Blez, po raz kolejny w dniu dzisiejszym puszczając mimo uszu uwagę przyjaciela. – Gdy koło niej przechodzę, czuję coś dziwnego, czego nie jestem w stanie wam opisać. To dla mnie… nowość.
         – Ostatnio też to słyszałam – odpowiedziała dziewczyna, teatralnie przewracając oczami. – Zaczynasz widzieć rzeczy tam, gdzie są one kompletnie niezauważalne. Dobrze wiesz, że nie jestem pierwszą osobą, która ci to mówi, Blez.
         – Tym razem jest inaczej, słowo.
         Gdy podeszły, a ich imiona zostały wymienione na głos, Sky niepewnie podniosła dłoń do góry starając się uczynić gest, mający za zadanie przypominać coś w rodzaju przywitania. Onieśmielona stwierdziła jednak, że ruch ten zdecydowanie jej nie wyszedł, a wypieki które zagościły na jej policzkach, zdradzały jej zakłopotanie. Targały nią niezdolne do opisania uczucia. Sama jasno nie mogła sprecyzować, czy była to radość, czy po prostu zwykłe zakłopotanie. Po tygodniowej udręce chowania się w szkolnej toalecie lub wartowaniu przy nowej szafce ,wreszcie miała możliwość spotkać się z czymś normalnym. Bo czy spożywanie posiłku w grupie rówieśników nie było czymś normalnym? W myślach cieszyła się, że etap „nowej” mierzonej od góry do dołu wzrokiem, ma już za sobą. Teraz przyszedł czas na zwyczajne zawieranie znajomości. Z pomocą wyszedł jej Blez.
         – Siadaj i rozgość się – odpowiedział, wskazując jej wolne miejsce znajdujące się naprzeciwko Alexa. Gree w tym czasie zdążyła już postawić swoją kolorową torbę po jego prawej stronie – Sky Thilerson, od tygodnia główny temat na szkolnych korytarzach. Możesz być już spokojna, zapewne za kilka dni znajdą sobie jakąś nową sensację – powiedziawszy to szczerze się do niej uśmiechnął, zerkając jednocześnie na postawioną przed nią tacą – Jesteś wegetarianką?
         – Powiedzmy, że mój organizm nie toleruje mięsa, jeśli można to tak kolokwialnie nazwać – odpowiedziała znacznie pewniejszym tonem, starając się ze wszystkich sił, aby tak właśnie zabrzmiał.
         – Dlaczego nie mówicie, że jest już po przerwie?! – krzyknęła Agnez zrywając się na równe nogi. Muszę biec. Ta wredna suka Fox znowu nie wpuści mnie na zajęcia, jeśli spóźnię się chociaż minutę. – Zapinając zamek błyskawiczny swojej bluzy zwróciła się po raz ostatni do siedzącej grupy – Spotykamy się dzisiaj w Trace Bar o dziewiętnastej, tak? – Nie oczekując odpowiedzi zwróciła się tym razem do siedzącej obok Sky –  Może chcesz do nas wpaść?
         –  Od tygodnia o niczym innym nie marzę – odpowiedziała.


         To bez wątpienia był on. Od kilku minut podążała swoim wzrokiem za męską sylwetką, znów mogąc przyglądać się jedynie jego tylnej część. To wręcz paradoksalne, że tak doskonale zakodowała w swojej pamięci budowę jego ciała. Pośród tłumu znajdujących się na ulicy ludzi, jego tatuaż wręcz kuł ją w oczy. To właśnie z jego pomocą identyfikacja mężczyzny była tak banalnie prosta. Mimo że w dniu dzisiejszym mogła ujrzeć jedynie jego niewielką część, było dla niej jasne, że należał on to tej samej osoby, którą kilka tygodni temu miała okazję widzieć w dość niezręcznej dla wszystkich sytuacji. W dniu dzisiejszym jednak jego biodra pozbawione były obciążenia, a pasek do spodni zdecydowanie spełniał swoją słownikową rolę. Nie miał na sobie niczego szczególnego. Obcisła koszulka szarego koloru oraz ciemne jeansy nie przykuwały niczyjego wzroku. Tamtego feralnego dnia Sky mogłaby przysiąc, że nie był osobą zbyt wysoką. Przyglądając się jego posturze było jasne, że  przewyższał każdego potencjalnego przechodnia o kilka dobrych centymetrów. Włosy były dłuższe i znajdowały się większym nieładzie niż podczas ich ostatniego „spotkania”.
         Nie wyglądał na osobę, która przechadza się bez celu po zatłoczonych uliczkach. Jego kroki były dość szybkie, jednak nie na tyle, aby móc porównać je do biegu. Głowa wciąż znajdowała się w jednym, stałym punkcie. W odróżnieniu od niej nie rozglądał się na wszystkie strony podziwiając wysokie, nieznane do tej pory budynki oraz szukając zapisanego na kartce niedbałym pismem adresu Trance Baru. Bez trudu wywnioskowała więc, że jest osobą mieszkającą w tym mieście od urodzenia. Idąc kilka metrów za nim stwierdziła, że musiał wyjść z niewielkiej kawiarni znajdującej się na rogu ulicy YeslerWay. W innym wypadku nie mogłaby go przeoczyć.
         Nagle stanął. Sky instynktownie zwolniła kroku, nie rezygnując z dzielącej ich odległości. Dopiero po chwili zrozumiała, dlaczego się zatrzymał. Światła znajdujące się po drugiej stronie ulicy, intensywnie eksponowały kolor czerwony, sygnalizując zakaz wchodzenia na jezdnię. Fala różnokolorowych samochodów zaczęła nabierać prędkości. Tu i ówdzie można było usłyszeć dźwięki klaksonów oraz podniesione głosy kierowców, niejednokrotnie wykrzykujące przekleństwa, kierowane do właścicieli pojazdów chcących przyłączyć się do ruchu. Musiała jedynie przyśpieszyć kroku, aby znaleźć się z nim w jednej linii, w szeregu osób czekających na przejście na drugą stronę ulicy. Wizja ujrzenia jego twarzy stała teraz przed nią wręcz otworem. Posiadała przecież doskonałą wymówkę, aby móc zacząć z nim rozmowę. Jest nowa, zgubiła się, szuka baru gdzie ma spotkać się z znajomymi. Czy nie mogła po prostu podejść do niego i poprosić o wskazanie ulicy?  Fascynował ją. Miała nieodparte wrażenie, że poznała jeden z jego najtajniej skrywanych sekretów, będącym kluczem do odgadnięcia całej historii. Odległość między nimi wciąż malała, a jej ciekawość powoli osiągnęła punkt kulminacyjny.
         Nagle na swoim prawym barku poczuła czyjeś ramię. Dojrzały mężczyzna poruszając się wręcz truchtem potracił ją. Torebka, która do tej pory bezpiecznie spoczywała na ramieniu spadła na ziemię. Bałagan znajdujący się w jej wnętrzu, znalazł się teraz na betonowych płytach. Rzuciwszy w jej stronę szybkie „przepraszam” , nawet nie wysilił się, aby podnieść na nią wzrok. W myślach zaklęła. Schylając się, aby pozbierać rzeczy mimowolnie straciła ze swoich oczu obiekt, który przez ostatnie minuty nie śmiał zrobić żadnej, nawet  najdrobniejszej czynności bez jej wiedzy.
         Nie miała jednak pojęcia, że mężczyzna wyznaczył  sobie taki sam punkt podróży jak ona. Znalazł się teraz pośrodku linii między nią, a nim. Młody chłopak stał wciąż bez ruchu.  
         – Wiem, że Katherina na mnie czeka – powiedział tak dosadnym tonem, jakby jednoznacznie chciał dać znać nowemu przybyszowi do zrozumienia, że jego myśli są mu doskonale znane. Dopiero po chwili odwrócił się w stronę mężczyzny, instynktownie  mierząc go wzrokiem. Starzec zdobył się jedynie na kiwnięcie głową po wypowiedzianych przez niego słowach. – Kazała ci mnie przyprowadzić? – kontynuował, wciąż nie odrywając wzroku od zapewne dobrze znanego sobie mężczyzny. Milczenie, które zapadło najwyraźniej oznaczało dla niego potwierdzenie. Scott pokręcił głową, wzruszając delikatnie ramionami na znak zażenowania. – Chyba obydwoje dobrze wiemy, że drogi do jej domu ostatnio nauczyłem się aż za dobrze.
         Nie czekając na zielone światło skręcił w jedną z uliczek, znajdujących się po jego prawej stronie. Nieznajomy przybysz podążył jego śladem, wciąż jednak trzymając się nieco z tyłu.
         Bezwiednie pozostawili ją samą. Była na tyle blisko, aby móc usłyszeć każde z wypowiedzianych przez niego słów. Światło czerwone wreszcie zmieniło swoją barwę na zieleń. Tłum ludzi zaczął przemieszczać się w wyznaczonych przez siebie kierunkach. Jednak nie ona. Stała w miejscu, w którym ją zostawili kilka kolejnych minut. Zobaczyła jego twarz. To był on. Bez wątpienia – to był on.


         – Jeśli zrobisz to po raz kolejny nie uratuję cię. To moje ostatnie ostrzeżenie. Rada nie będzie już dłużej przymykać oka na twoje wybryki. To karygodne, nie sądzisz? Gdyby nie Blez nie miałabym o tym wszystkim pojęcia. Kiedy do cholery zamierzałeś mi powiedzieć?  – Ostatnie pytanie wręcz wywrzeszczała do siedzącego ze spuszczoną głową mężczyzny. Gestykulując na wszystkie możliwe sposoby, starała się odnaleźć w przestrzeni jakiś niewidoczny punkt zaczepienia. Kruczoczarne włosy, znajdujące się w dniu dzisiejszym w nietypowym nieładzie, usiłowała za wszelką cenę odgarniać do tyłu. Nie mogąc poradzić sobie z niesfornymi lokami, jej poziom irytacji podniósł się dodatkowe kilka decybeli, o ile w dniu dzisiejszym było to jeszcze możliwe. – Scott, naprawdę mam dość wiecznego narzekania Atheisa na twój temat. Jeśli dowie się co zrobiłeś, nie znajdzie dla ciebie nawet odrobiny litości. Cały czas słyszę jedną, tak doskonale znaną mi śpiewkę. Co jesteś jeszcze mi w stanie obiecać, aby i tym razem uniknąć mojego gadania? Poprawę? Kasę? Seks? No powiedz! Nie siedź z tą spuszczoną głową z miną niewiniątka. W dniu dzisiejszym to po prostu nie przejdzie, rozumiesz?
         Nie odpowiedział nic. Niewzruszony siedział w tej samej pozycji od momentu, kiedy Katherina zaczęła swój monolog. Jego kąciki ust delikatnie podniosły się do góry w chwili, gdy rozpoczęła wymieniać listę rzeczy, do których miała po prostu słabość, a które on nauczył się sprytnie wykorzystywać. Chciał jej przerwać, aby podać kilka cennych rzeczowników, które najwidoczniej w tym roztargnieniu uszły jej uwadze, jednak wiedział, że w tym momencie nie miał prawa się odezwać, jeśli chociaż w jakiś sposób chciał ją udobruchać.
To ten kulminacyjny moment, kiedy musi poczuć się ważną, Scott. Teraz ona rozdaje karty, a ty z podkulonym ogonkiem musisz okazać swoją niezwykle widoczną skruchę – podpowiedział wewnętrzny głos, sprawiając, że kąciki przybrały kształt szyderczego uśmiechu.
         Jak zawsze wyglądała niezwykle apetycznie. Krój sukienki podkreślał linię idealnie ukształtowanej sylwetki. Jej czerwony kolor współgrał z odcieniem szminki nałożonej na jej wargach. Oczy wręcz czarnego koloru podkreślone grubą kreską nadawały jej twarzy jeszcze większego wdzięku. Prezentowała się na kobietę nie przekraczającą trzydziestego roku życia, choć Scott tak naprawdę nie miał pewności, ile dokładnie mogła mieć lat. Szczerze powiedziawszy w ogóle go to nie interesowało. Relacja, która ich łączyła zdecydowanie omijała ramy czasowe.
         – Nie cierpię, gdy milczysz! Robisz to specjalnie Scott, specjalnie! Mimo że tak dokładnie nauczyłeś się blokować przede mną swoje myśli, nie sądź, że nie potrafię odgadnąć, co siedzi w twojej głowie. Zasady levinsonletarie w tym wypadku są po prostu zbędne, nawet jak miałeś okazję pobierać lekcję u samego Athenisa – wypowiedziawszy to imię po jej ciele przeszedł niewyjaśniony, wręcz zauważalny dreszcz. Obróciła się w stronę okna, kładąc dłonie na obszernym parapecie. Była zdenerwowana. Utrata kontroli nad samą sobą w jej wypadku była po prostu niemożliwa. – Twoja matka byłaby teraz rozczarowana.
         – Nie mieszaj w to mojej matki! – odpowiedział, podnosząc się z miejsca tak gwałtownie, że krzesło na którym do tej pory siedział, przewróciło się do tyłu wywołując dość głośny huk. Jego ciało zesztywniało. Błękitne oczy mimowolnie zmieniły swoją barwę na atramentową, ukazując fale niezadowolenia. Twarz Katheriny pozostała jednak niewzruszona. Temat swojej przyrodniej siostry zawsze był przez nią poruszany w momencie, kiedy nie wiedziała jak zapanować nad jego porywczą naturą. W dniu dzisiejszym nie zamierzała użyć tzw. „ostatecznego argumentu”. Scenariusz rozmowy, który układała w swojej świadomości do momentu, kiedy Scott wraz z Jacobem przekroczyli próg jej domu, zawierał całkiem inne dialogi. Teraz jednak sprawa prezentowała się nieco inaczej. Zrozumiała to dopiero w momencie, kiedy spojrzała na jego twarz. Czyżby  kierowała nią zwykła, kobieca zazdrość, a nie rodzinna troska?
         – Wiem, co zrobiłem i zdaje sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji – odpowiedział tak stanowczym tonem, który w dniu dzisiejszym i ze względu na powagę sytuacji nie powinien wydostać się z jego ust. – Nie mieszaj w to jednak mojej matki. To nie miejsce i pora.
         – To nie miejsce i pora, tak? – powtórzyła jego słowa z widoczną ironią. – Więc kiedy będzie pora, abyś w końcu przejrzał na oczy! Anette jest nietykalna, nie potrafisz tego zrozumieć? Chcesz narazić i siebie, i mnie? Czy tyle razy muszę ci tłumaczyć, po jak cholernie cienkim lodzie oboje stąpamy?
         – Tak, Katherine, to do cholery nie miejsce i pora! – dźwięk jego głosu zdradzał utratę kontroli nad własnym zachowaniem. – Dlaczego nigdy nie wspominasz imienia mojej matki w momencie, gdy rozpinasz mój rozporek?

39 komentarzy:

  1. Zajmuję sobie miejsce. Komentarz później, bo jestem na fascynującym konwersatorium Prawo i Literatura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co zdążyłam zauważyć najprawdopodobniej studiujesz prawo, czy mam rację? Odwieczne marzenie moich rodziców, którzy do dnia dzisiejszego nie mogą mi wybaczyć, że zrezygnowałam z tego kierunku. Fakt, faktem. Nie ma się czym chwalić - piątra rekrutacja na UKSW - ALE jednak się udało. ;) Z niecierpliwością czekam na kilkanaście słów od Ciebie!; )

      PS: Nie myśl, że nie przeczytałam Twojego nowego rozdziału! Odkryłam go praktycznie zaraz po jego publikacji. Niestety nie miałam możliwości ani czasu napisać czegokolwiek sensownego!

      Ps: Pracuję w sushi, a tam herbaty zielone królują. Jaśminowa oraz tz. prażony ryż zdecydowanie są na pierwszym miejscu. ; )

      Usuń
    2. (Za literówki przepraszam, piszę na tablecie, który lubi przerabiać niektóre słowa, bo zawsze wie lepiej, także tego).

      Tak, masz stuprocentową rację. Należę do rzeszy osób, które wybrały trudny kierunek, by i tak nie mieć jasnej perspektywy na przyszłą pracę. Chyba że się zakręcę tam, gdzie trzeba, acz to kwestia dość przyszłościowa. Ale skoro się omsknęłaś o ten kierunek, to mniej więcej posiadasz orientację w temacie. Nie liczy się która tura, ważne, że w ogóle. Sama pamiętam, że u nas przy rekrutacji było ponad dwa tysiące osób. Dziękuję szczęściu, że przy mojej rekrutacji brano pod uwagę wszystkie matury. A że zdawałam cztery rozszerzenia (żałuję, że nie brałam matmy) i poszło mi dobrze, to dostałam się w pierwszej turze. Na UKSW moja znajoma trzy lata temu jako jedną z ostatnich przyjęli, pamiętam to dobrze, bo mi przez telefon płakała przy pierwszej turze, że się nie dostała i nie ma co zrobić życiem. Koniec końców też zrezygnowała, po roku zrezygnowała i poszła na historię sztuki. A u Ciebie jak było? c;

      Spokojnie, rozdział nie zając, raczej nie ucieknie. Co najwyżej może dodać się następny, acz podejrzewam, iż dopiero się za niego zabiorę za nie-wiadomo-ile (bardzo dokładna data), więc czasu masz praktycznie w nieskończoność wiele. (O ile nagle mi nie odbije i nagle nie usunę Niepisanego nieba, bo stwierdzę, że moja nowa historia jest lepsza ;d).
      Ach, uwielbiam sushi. <3 Robisz sushi, czy na razie pracujesz jako pomocnik? Ale do zielonej herbaty nikt mnie nie przekona, wolę czarną. Zielona ma zbyt cierpki smak, jak na moje gusta. Biała potrafi być mdła, a owocowa sama w sobie jest ohydniesłodkawa. Jedynie wypieki mogą być słodkie, w innych rzeczach nie toleruję cukru. ;x

      Przejdę do rozdziału, bo znów rozmnażają mi się z prędkością światła dygresję. (Za jakiś czas pewnie moje wynurzenia zajmą ¾ komentarza). Uwielbiasz uosabiać przestrzeń, co jest zabiegiem ładnie urozmaicającym opisy, przynajmniej nie czytam po raz kolejny ściany były białe, łóżko dużo, a szafa z drewna. Serwując po blogowych świadkach, czasami mam wrażenie, iż dużo bloggerek uwielbia abnegacji przestrzeni… Wracając do sedna, dobrze sobie radzisz z uosabianiem natury, ale uważaj, błagam, czasem łatwo wpaść w śmieszność w ten sposób. Już raz znalazłam blog faceta, który pretendował do miana drugiej Orzeszkowej. Zacytowałabym, ale wolę tego nie czynić. Tam drzewa tańczyły walca, uśmiechając się radośnie na widok pocałunku główny bohaterów… Glory Victim tej twórczości, po prostu. (Swoją drogą, przepraszam za bycie dzisiaj dziwną, taki dzień).

      Nowa szkoła Sky niewątpliwie rządzi się swoimi zasadami, które najbardziej widać na stołówce. W literaturze, gdzie mamy przyjemność czytać o realiach USA, podział społeczności szkolnej jest zawsze, co mnie trochę ujmuje i uznaję to za taki dość powielony, ale egzotyczny aspekt, bo jeszcze nigdy w życiu takiej podziałki w liceum nie doświadczyłam. Co jak co, ale akurat na taką dyskryminację w Polsce wcześniej liczyć nie można było. Na razie nasza główna bohaterka słabo sobie radzi w odnalezieniu się w nowej społeczności, jestem ciekawa, czy dzięki Gree jakoś się odnajdzie. (Dopóki pamiętam, ta rozmowa pomiędzy znajomi Gree wpleciona po przedstawieniu Sky, dzieje się chyba w trakcie ich podróży po stołówce, a nie od razu po przedstawieniu Sky, więc wplotłabym ją jakoś kiedy-indziej, bo to trochę dziwne). Ale od razu widać, iż Sky jest aspołeczna i ma trudności z kontaktami z ludźmi. Na ile to wina tragedii, a na ile jej predyspozycji personalnych – nie wiem. Tak czy siak – nowi bohaterowie mają rację, Sky jest dziwna. (Element fantastyczny?)

      Z przeżyć osobistych – nienawidzę geometrii. Tangensy mogę liczyć. Pola, przekątne i inne cuda również. Wszystko jest dobrze, dopóki nie pojawia się potrzeba wizualizacji czegoś. Wtedy leżę. Moja wyobraźnie przestrzenna odmawia współpracy już na etapie sześcianów. Dlatego jej kibicuję.

      Usuń
    3. Podobała mi się ta rozmowa pomiędzy Alexem, Blazem i Agnez. Takie typowo szkolne pogaduchy nadają fajnego klimatu opowiadaniu. Jeszcze do nich jako bohaterów się nie ustosunkowałam, lecz to przyjdzie z czasem. Prawdopodobnie. Można podczas tego wspólnego wypadu na miasto odkryję o nich jakieś interesujące fakty.

      Co tam jeszcze. Nie dziwię się tej skomplikowanej relacji pomiędzy Sky a jej babcią. Coś czuję, iż trochę czasu upłynie zanim Sky zacznie w jakimś stopniu akceptować Elizabeth jako kogoś z rodziny (o babci już nie wspomnę). Dystansuje się od niej. Dziwię się jedynie, że nazywa ją matką swojej matki. Skoro Eleonora też nie utrzymywała z Elizabeth kontaktów, to Sky raczej powinna dystansować swoją babcię od całej rodziny, nie tylko od siebie. Trochę mi szkoda jej babci, bo oprócz tego nieutrzymywania kontaktu z córką, to na razie niczym nie zawiniła, a Sky trochę ją kara~ No cóż, na tragedię różnie ludzie reagują. W ogóle, o co chodzi z tym drugim dzieckiem? ;x Wyczuwam spisek. Na tym etapie swoich teorii wywlekać nie będę, bo będziemy tu siedzieć do rana i zaspamuję Ci całego bloga, a na dzisiaj mam niecny plan nadrobienia paru innych opowiadań…
      (Zauważyłam prawidłowość Elizabeth – Eleonora - i mogłaś nazwać Sky jakoś na El).

      Sky śledząca Scotta, niepokojące zachowania stalkerskie wychodzą z głównej bohaterki. Mam nadzieję, że nie liczyła na kolejne „przedstawienie”. A samego Scotta nie lubię. Taki z niego chłopak z kompleksem mamy, który gra zimnego drania, wiedzącego wszystko najlepiej i takiego spryciarza. Podejrzewam, że gdyby Scott nie nadawał się jako obiekt seksualny, to Katherine kopnęłaby go w cztery litery i na tym by się skończyło. Tacy ludzie jak Scott mnie denerwują, pozycja roszczeniowa się kłania. Mam nadzieję, iż nie planujesz sparować go ze Sky… Na kilometry do siebie nie pasują. Odradzam, odradzam razy tysiąc.

      Zastanawiam się też nad tym, czemu Anette jest nietykalna. Podejrzewam, że odpowiedź na to pytanie poznam w przyszłych rozdziałach. Cały wątek fantastyczny jest w tym rozdziale jedynie ukazany, głębszych wyjaśnień nie mamy, dlatego uroiło mi się multum spekulacji, o których mówić nie będę, bo czas antenowy mi się powoli kończy.

      A tak, przy okazji, nawet po tekście mogę z pewną śmiałością stwierdzić, że na pewno jesteś z Warszawy (albo gdzieś z Mazowsza), regionalizmy się nie ukryją! Ciekawe, czy zdajesz sobie sprawę, dzięki czemu to odkryłam. ;d

      Błędy, popatrz na powtórzenia odmiany słowa „znajdować się”, gdzieś przed myślnikiem przy słowie odpowiedziała była kropka, którą należy usunąć, tak samo było powtórzenie z „odpowiedział/a”. W ogóle trochę powtórzeń jest. Ten sam zaimek zwrotny użyty ileś-tam-razy w tym samym zdaniu, to również powtórzenie niestety. Również nad tym ubolewam, bo „się” kocham. <3 Literówka decyzę . Bodaj matką swojej matki bez przecinka – tak mi się wydaje. To zdanie szwankuje Może dlatego, iż pomimo semestr trwał już kilka dobrych tygodni(…). W dniu dzisiejszym - raczej dzisiaj, chyba że chcesz nacechować to oficjalnie.

      Pozdrawiam, życzę weny i niech cię długość tej opinii nie przytłoczy,
      zbytnio rozgadana Alathea

      PS Oto, moje kilkanaście słów. ;d

      Usuń
  2. Gdyby tak czas mógł wolniej płynąć prawda? Ciągle jest coś do zrobienia i w konsekwencjach brakuje nam czasu dla siebie.
    Dobra, do rzeczy. Mimo tak dlugiej przerwy cieszę się, że wracasz i to jeszcze jak! Rozdział jest fenomenalny. Nawet jeśli długi to pochłonęłam, go tak szybko, że byłam zaskoczona, że czytam pierwszy komentarz, a nie opowiadanie. A gdzie dalej no! W blogach to jest właśnie najgorsze, że nie można sobie doczytać historii do końca, ale trzeba na nią czekać. Wcale się nie dziwię, że Elizabeth nie może dojść do porozumienia ze Sky. Dziewczyna przeżyła tragedię, a że ona nigdy nie uczestniczyła w jej życiu nie ma w tym nic zaskakującego, jednak mam nadzieję, że wkrótce złapią choć minimalny kontakt. Podobał mi się opis nowego domu Sky. Wykonałaś go po prostu bajecznie. Podobał mi się ten brak użyteczność i niedbały stan tego miejsca. Jak wiadomo, początki w nowych miejscach (szkołach) bywają trudne. Dobrze jednak, że od razu z marszu wstawiasz nowych bohaterów, którzy być może w przyszłości staną się przyjaciółmi. Od razu muszę ci powiedzieć, że lubię ich oryginalne imiona i fakt, że od początku okryci są jakąś tajemnicą. Mimo wszystko najbardziej intryguje mnie postać Scotta. Typowy macho - pan "Jestem-Super-Niedobrym-Łamaczem-Kobiecych-Serc" też ma jakąś zagadkę, którą mam ochotę rozwikłać dokładnie w tej chwili ;) Ciekawi mnie jego znajomość z Katherine, a jeszcze bardziej fakt wspomnienia jego matki w ten a nie inny sposób, no i cała ta groźba kary jakby należał do jakiegoś stowarzyszenia. Wciąż główkuję co takiego mógł zrobić. No dobrze na dzisiaj to chyba tyle ode mnie. Życzę wodospadu weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim słowniku nie ma takiego sformułowania jak "czas dla siebie". Nawet jak przyjadę do swoich własnych rodziców tak naprawdę mam na swoich barkach setki niezałatwionych spraw, które wręcz krzyczą, aby o nich nie zapomnieć. Skutkuje to tym, że cały wyjazd i cały czas, który miał być zarezerwowany właśnie dla nich kurzy się do jednego wieczora - to smutne.
      Sama do końca nie wiem czy jestem usatysfakcjonowana własną "nowością". Nie poświęciłam wystarczającej ilości czasu na dopracowanie wszystkich szczegółów, to wiem. Może stąd właśnie bierze się ta nutka niezadowolenia we własnym kierunku? Jednak dwa miesiące bez nowego rozdziału to skandal! Cieszę się jednak, że skierowałaś do mnie tak dużą ilość miłych słów! Jeśli naprawdę Ci się podoba - osiągnęłam sukces! ;)
      Moja najlepsza przyjaciółka której dedykowałam ten rozdział powiedziała do mnie, że jest nieusatysfakcjonowana. Gdy zapytałam co jest nie tak odpowiedziała jasno - "za krótki, za krótki, za krótki, a kończy się znowu w najlepszym momencie!". Gdy próbowałam jej wytłumaczyć, że na tym polega cała idea prowadzenia bloga z opowiadaniem, aby zakończyć tak, aby czytelnik nie mógł się doczekać kolejnej publikacji stwierdziła, że tą ją najbardziej... denerwuje! ;)
      Twoje stwierdzenie - "Jestem-Super-Niedobrym-Łamaczem-Kobiecych-Serc" - cholernie mnie rozbawiło!
      Wszystkie Twoje domysły utwierdzają mnie w przekonaniu, że odbierasz całą treść właśnie w takij sposób jaki chciałam ją przekazać! Za to również bardzo Ci dziękuję!

      Mam malutkie zaległości u Ciebie, wiem! Obiecuję jednak, że jeszcze dzisiejszego wieczoru będę na bieżąco! Dziękuję, że jesteś! ; *

      Usuń
  3. Bardzo się ucieszyłam, widząc u Ciebie nową notkę :)
    Rozdział piękny. Pamiętałam, że ostatnim razem chwaliłam Twój styl. Ale teraz uderzyło to mnie z podwójną siłą.
    Zobaczymy jak Sky poradzi sobie wśród ludzi ;). Szkolna paczka Gree Carter zapowiada się bardzo interesująco. Czyżby jednak Blez coś ukrywał? Mam na myśli jego znajomość z Katheriną. A może to zupełnie jawne i cała grupa ma z nią konszachty?
    Jak zwykle przy dobrej lelturze wysnuwam tysiące wniosków ;)
    Znalazłam tutaj fragment sugerujący, że to opowiadanie może mieć zabarwienie fantasy, co osobiście popieram!
    Dlaczego Scott tak fascynuje Sky? Bike od niego aura tajemniczości? Jest tak przystojny, że nie można oderwać wzroku? A może dziewczyna chce się po prostu dowiedzieć kto uprawiał seks pod domem jej babci? A może jej babcia też jest w jakiś sposób w to zamieszana?
    Podobała mi się rozmowa Scotta z Katheriną. Nie jestem nawet pewna dlaczego. Podobała mi się i już.
    Od tej chwili, oficjalnie czekam na następny rozdział ;)
    Życzę weny i pozdrawiam
    Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lexus! Wyczekiwałam tych kilku słów do Ciebie z podwojoną siłą. Może właśnie dlatego, że mam możliwość czytać Twoje charakterystyczne konstrukcję zdań jedynie pod moimi rozdziałami? Wielokrotnie i uporczywie klikam na Twój pseudonim, aby przeniósł mnie do "Twojej krainy", jednak widzę tam zaledwie blogi obserwowane - a szkoda! Jeśli coś tworzysz uporczywie i wręcz bezczelnie domagam się zaproszenia! ;)
      Nie chce kreować Sky na jaką nieznającą swojej wartości kobiety. Nie jest ona spokrewniona z szarą myszką, ani też z pawiem. Jest pośrodku. Nie rzuca się w oczy, ani nie chowa się w najciemniejszych rogach. Normalność. Nowa aura oczywiście ją znacznie przytłoczyła to również jest naturalne, czyż nie mam racji?
      Zabarwienie fantasty - bardzo słuszny wniosek. Chwiałabym wpleść w ten "warkocz" stworzonej przeze mnie obyczajówki drobne pasma nierealności! ;) Obiecuję, że będzie ciekawie.
      Następny rozdział pojawi się jeszcze w tym roku! Tym razem postaram się nie zawiść!
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa, to dla mnie niesamowicie ważne. ; *

      Usuń
    2. Przysięgam na Styks, że gdybym cokolwiek publikowała to już byś o tym wiedziała :D. Na razie zastanawiam się jedynie, czy warto przenosić moją twórczość z szuflady na bloga. Do ludzi. Obiecuję, że jeśli się na to zdecyduję, bez zastanowienia przybędę tutaj i Cię o tym powiadomię :*.
      A propos Sky. Tak. To jest naturalne. Czasami przecież ktoś nas fascynuje z nieznanych nam powodów, prawda? To miałaś na myśli? Swoją drogą dobrze, że umieszczasz ją gdzieś pośrodku ludzkiej charakterystyki. Takie postaci są o wiele przyjaźniejsze ;)
      Pasma nierealności! Nawet jeśli drobne, to ogromnie się cieszę, że zamierzasz je uwzględnić ;)
      Laxus
      P.S. Ja mam charakterystyczne konstrukcje zdań? O.o

      Usuń
    3. Bardzo długo rozważałam czy w końcu zdecydować się na tak odważny krok i stworzyć coś, pod czym będę miała okazję osobiście się podpisać, wiesz? I choć nie zawsze jest kolorowa, a słowa nieraz niejednokrotnie wyrażają falę krytyki jestem bogatsza o pewnego rodzaju doświadczenia, które w ten, a nie w inny sposób mogą zaowocować w przyszłości. Szuflada w Twoim biurku już aż nadto spełniła swoją słownikową rolę. Daj jej trochę oddech!
      Nie naciskam, ale wiedz, że czekam z niecierpliwością na wiadomość - "Red Lashes! Dzisiaj jest ten dzień! To naprawdę dzisiaj!". Rzucę wszystko i wręcz połknę w całości każde Twoje słowo. Pamiętaj o tym! ;)

      Usuń
    4. Będę pamiętać.
      :*

      Usuń
  4. Jestem! Już jestem :) Na początek chcę cię przeprosić za to, że nie poinformowałam Cie o moim nowym blogu! Wybacz mi! Nie wiem jakim cudem mogłam cie nie zaSpam'ować.. :(
    Co do rozdziału to trochę kazałaś nam na niego czekać, nie powiem. Ale warto było wyczekiwać :) Bardzo mi się spodobał i tylko potwierdził twój unikalny talent. Świetne opisy! Serio mówię. Nie cierpię opisów ale u ciebie czytałam je wyraz po wyrazie żeby nic mi nie umknęło i miło ręce i nogi. Łatwo było mi sobie wyobrazić to co przedstawiłaś za pomocą słów :)
    Co do treści nie będę nic tutaj streszczać i opisywać. Po prostu ją lubię. Nawet bardzo. :)
    Lubię Sky - jest ciekawą postacią. Jej kontakt z Elizabeth jest trudny aczkolwiek ciekawie(wiem powtarzam się... :() się to czyta. Niezmiernie interesuje mnie paczka Gree. Fajnie, że szybko wprowadziłaś nowych bohaterów.
    Na koniec poproszę Cię o wybaczenie mi bałaganu jaki powstał w tym komentarzu. Dopiero koło 20:00 wróciłam do domu ze szkoły(która była na 8:00) i jestem wyczerpana. Jutro powtórka z rozrywki. Co mnie ciągnęło na weekendową szkołę?? :< Po za tym "jako tako pracuję", więc też nie mam za wiele czasu na zaglądanie na blogi jak i dodawanie własnych postów. Czas za szybko leci...
    Kończę to biadolenie. Trzymaj się i życzę ci mnóstwa weny przy następnym rozdziale ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt nie rozumie Cię bardziej niż ja - uwierz. Codziennie na własnej skórze doświadczam co oznacza połączenie szkoły z pracą. Ja zmagam się z całą tą strukturą uczęszczając na zajęcia dziennie co tym bardziej zabiera mi życiodajne powietrze. Teraz jestem w rodzinnej miejscowości, a czas spędzany tutaj charakteryzuję się niczym innym jak wielką swobodą działania. Nie pamiętam kiedy miałam okazje poświęcić tak dużą dawkę cennego czasu właśnie tej stronie! Cieszę się z tego niezmiernie!
      Nowi bohaterowie zostali wprowadzeni na scenę dośc radykalnie, wiem. Jednak przez moje zamiłowanie do opisów po prostu nie chciałam Was uśpić! Opiecuję, że w rozdziale trzecim znajdzie się znacznie więcej dialogów! "Aj promis!" ' ; *
      Do usłyszenia! ; )

      Usuń
  5. Lubię Sky, wcale nie dziwię się, że jej konakt z Elizabeth jest jaki jest. Potrzeba dużo czasu aby ''obcą'' osobę nazywać swoją babcią.
    Uwielbiam też Scotta, pomimo że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem, przypomina mi mojego JACKA, a takich bohaterów lubie najbardziej :D
    Bardzo tajemniczy ten rozdział, dużo niewiadomych, intryguję mnie też Katherine.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ,który mam nadzieję, pojawi się już niedługo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz stu procentową rację. Widzę, że jeżeli chodzi o tym mężczyzny jesteśmy w stu procentach zgodne. Nie zaskoczę Cię mówiąc, że Twój Jack cholernie przypomina mi mojego Scotta.
      "Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, który mam nadzieje pojawi się niedługo" - z moją samodyscypliną są stanowczo jakieś problemy. Zastanawiam się, czy w momencie gdy ją rozdawali ja nie stałam w kolejce po wzrost - a to bardzo możliwe. W marcu już na bank mnie przeczytasz, obiecuję! ;)

      Usuń
  6. Kurczę, aż przykro się czyta o tych relacjach, jakie łączą Sky z jej babcią. W sumie niby nie ma się co dziwić dziewczynie, jednak ja na jej miejscu zachowałabym się trochę inaczej. To jedyna rodzina jaką ma, więc wypadałoby, gdyby miały dobre relacje. No ale cóż...
    Sky ma szczęście, że na jej drodze stanęła taka osoba jak Gree. Myslę, że każdy nowy uczeń potrzebuje przewodnika i osoby, która pomoże zawrzeć pierwsze znajomości. Dlatego to bardzo miło z jej strony, że postanowiła przedstawić nową uczennicę swoim przyjaciołom. Przeszło co do czego, a Sky ma plany na wieczór. No proszę!
    Dwie końcowe części rozdziału są owiane tajemnicą i nie za bardzo, póki co, wiem co napisać. Jestem niezmiernie ciekawa, o co chodzi w całej tej sytuacji. Kim jest Katherina i ten starszy mężczyzna? No i ten cały Atheis? O Gosh, tyle pytań! Nie mogę się doczekać, aż poznam prawdę. Sky z pewnością też jest zaintrygowana postacią Scotta.
    Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego. Życzę ci masę weny i pozdrawiam!

    W wolnej chwili zapraszam do siebie: Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  7. Sky i relacja między nią a jej babcią jest dla mnie taka obca...Ja osobiście miałam bardzo dobry kontakt z babcią i nigdy nie chciałabym się zamienić rolami z naszą bohaterką!

    Nowa szkoła, znajomi i zasady... O matko! Nie zazdroszczę i również tutaj nie chciałabym się z nią zamieniać. Ona maa cholernie ciężko i cały czas pod górkę. Kiedy okaże się dla niej lepszy dzień? Kiedy dla niej wyjdzie słonce?

    Scott... Hmmmm... Ten facet to niezły wygibas musi być - lubię go!
    Co to za "Rada"??? To tak tajemniczo zabrzmiało.

    A jeśli chodzi o te "tatuażowe" towarzystwo, to ja jestem na tak... Przyda się Sky jakaś rozrywka i odmóżdżenie. :)

    Czekam na więcej! :*

    Ps. Mniej opisów! Więcej dialogów! Dynamiki, dynamiki, dynamiki!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, ja chyba mam coś z naszej polskiej Orzeszkówny. Po prostu pisząc rozdział nie mogę sie powstrzymać, aby nie zawszeć dokładnych opisów, które są tak dokładnie wygenerowane w mojej wyobraźni. Postaram się nad sobą pracować, obiecuję!
      Jeśli chodzi o Radę to poznacie ją w dość szybkim czasie. Zapewne nie raz i nie dwa Was zaskoczy! ; * Pozdrawiam ciepło! ;)

      Usuń
  8. Zgadzam się z komentarzem powyżej, odnośnie relacji Sky i babci. Widać to gołym okiem. Jednak jak dla mnie takie oschłe stosunki mogą być ciekawe. Można np budować wokół nich zalążek kwitnącej nici porozumienia, czy coś. Nie wiem jak to ując w słowa.

    Czuję, że akcja powoli rusza pełna para. Nowa szkoła, znajomi. Pewnie będzie czekać na nią wiele wyzwań i wiele zasad będzie musiała pojąc i się do nich dostosować. Chociaż wydaje mi się, że nasza główna bohaterka pokaże jeszcze pazur.

    Musze powiedzieć, że twój styl ponownie mnie zaskoczył. Płynne opisy ukazujące świat przestawiony w wielu barwach. Dokładnie moge sobie wyobrazić każde miejsce i każdą osobę. Brawo.

    Może trochę więcej akcji i rozmów. Brakuje mi dialogów.
    Pozdrawiam,
    P.

    P.S. Na Trzech Sercach nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się, że moje opisy pozwalają w pełni działać wyobraźni. Niejednokrotnie zastanawiam się czygdy czytacie moje opowiadanie wyobrażacie sobie miejsca, sytuację, rzeczy choć w podobnym stopniu jak ja. Czasem warto byłoby wskoczyć komuś do głowy, tak po prostu.

      Oby do szybkiego usłyszenia! ;)

      Usuń
  9. Już koniec? Wow. Kazałaś nam długo czekać, ale powracasz w wielkim stylu. Te wszystkie opisy, są tak szczegółowe i pięknie rozbudowane, że nie mogę wyjść z podziwu.
    Relacje Sky z babcią nie są dobre i w sumie się nie dziwię, skoro Elizabeth do tej pory nie uczestniczyła w życiu wnuczki. Mam jednak nadzieję, że jakoś się dogadają.
    Scott jest dość tajemniczą postacią i na miejscu Sky pewnie postąpiłabym podobnie. Trudno nie zapomnieć kogoś, kogo się przyłapało podczas stosunku :D. Ciekawi mnie też jego relacja z Katherine. O co jej chodziło z jego matką? I co to za Rada? Pytania się mnożą i nie mogę się doczekać, kiedy dostanę na nie odpowiedzi.
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać kolejne dwa miesiące :D.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z delikatnymi dźwiękami muzyki i czekoladą przybyłam, by zagłębić się w wielkim powrocie Red Lashes. ;)
    Cieszę się, że wróciłaś i mogę odkurzyć swoje wątpliwości co do tej Scotta. ;) Było duuuzo textu!
    Dziwne to, ale nie wiem co napisać w tym komentarzu. ;)
    Ta tajemnicza sieć złowiła mnie do środka i zastanawiam się co też ta Katharine robi na tym świecie i do czego jest tu potrzebna.
    Nowa szkoła Sky, nowi znajomi. Cały tydzień uciekania w kąty. Podoba mi się ta jej "wstydliwość". Ogólnie cała postawa tej dziewczyny jest miła i taka urokliwa...
    Ściskam serdecznie i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Narobiłaś mi tak wielkiej ochoty na gorącą czekoladę, że po prostu nie moge się powstrzymać i koniecznie muszę udać się do mojej kuchni na poszukiwania tego czarnego proszku! ;) Chyba gdzieś w zanadrzu powinnam mieć gdzieś ukryty ten skarb!

      Usuń
  11. Rozdział niezwykle długi, ale to dobrze! Jest się w czym zaczytać. Myślałam, że ten odcinek wyjaśni choć trochę sytuację, w której znalazła się Sky, a tymczasem sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Co to za przeznaczenie, z którym walczyła córka Elizabeth? Mamy tu do czynienia z jakimiś zjawiskami paranormalnymi? Na to jedno pytanie znajduję odpowiedź w zakładce "O Blogu", do której nie zaglądałam wcześniej. Ale Scott wciąż pozostaje zagadką. Wygląda na to, że należy do jakiegoś tajnego stowarzyszenia, ale czym się w nim zajmuje? Totalnie mnie zainteresowałaś swoją historią i już nie mogę się doczekać, kiedy poznam dalszy jej ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ilość pytań które chciałabyś mi zadać diametralnie się powiększyła. Cholernie jestem z tego zadowolona, bo właśnie mi uświadomiłaś, że osiągnęłam swój cel. Dziękuję Ci za to.
      Czy Scott należy do tajnego stowarzyszenia? Zobaczymy, czy następny odcinek przyniesie choć odrobinę odpowiedzi.

      A tym czasem za chwilę uciekam czytać odcinek pierwszy, który pojawił się na Twoim blogu. ;)

      Usuń
  12. Jeszcze troszkę gubię się w ilości bohaterów, jeszcze troszkę mylą mi się imiona, ale już czuję, że powoli zaczyna mnie wciągać. Zapowiada się naprawdę wiele wątków, postacie Scotta i Katherine są chyba tu najbardziej intrygujące i tajemnicze. Zdecydowanie wygląda na to, że łączy ich jakaś wspólna intryga, uczucie podejrzewałabym tutaj gra niewielką rolę. Jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, ich relacja będzie niesamowicie skomplikowana i ja osobiście się o to postaram, aby aura tajemniczości, niepewności i wiecznych zagadek wciąż im towarzyszyła. ;)

      Usuń
  13. Jestem!! Trochę to trwało, ale miałam tyle nauki, tyle pracy, że musiałam sobie na jakiś czas odpuścić blogowanie i niestety skończyło się to strasznymi zaległościami. Jednak powoli nadrabiam, więc w końcu dotarłam i tu!! :D I powiem ci, że chcę więcej!! Od momentu, gdy pojawił się Scott tak się wciągnęłam, że nagle patrzę - koniec. Zrobiło mi się wtedy przykro, bo przecież nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział (mam nadzieję, że niedługo) ... ;)
    Ale od początku!!

    Elizabeth się stara.I widzę, że bardzo. Na pewno trudno będzie jej stworzyć relacje ze Sky, no ale ta kobieta nie wyrządziła jej żadnej krzywdy, bardziej chodzi o to, że do tej pory nie istniała w jej życiu. I gdyby matka dziewczyny jeszcze żyła, na pewno długo by babki jeszcze nie znała.
    Swoją drogą ona coś wie!! I ja mam już swoją cudowną teorię dlaczego matka i córka się rozeszły, ale poczekam co będzie :D Aczkolwiek powiem ci, że ten wątek strasznie mnie intryguje!!

    Lubię Sky. Przedstawiasz ją w bardzo pozytywny sposób i według mnie, po prostu nie da się nie lubić tej bohaterki. Co prawda wejście w nowe środowisko nigdy nie należy do rzeczy łatwych, ale jak już się pozna odpowiednie osoby, to życie staje się łatwiejsze. Jestem bardzo ciekawa nowych ludzi, których spotkała. Bo tak na dobrą sprawę za dużo na razie o nich nie wiadomo. Ale zapewne z każdym rozdziałem będzie tych informacji więcej i więcej :)

    No i Scott!! Jestem nim absolutnie zafascynowana!! Lubię takie męskie postacie. Tajemnicze, przyciągające,trochę mroczne... Podobnie jak Sky, nie przeszłabym obok niego obojętnie :D
    Jestem ogromnie ciekawa o co chodzi z tą całą Radą, sytuacją z Katherine, jak dalej potoczą się jego losy.
    Bo ja chcę o nim czytać jak najwięcej!! :D

    Więc wyczekuję nowego rozdziału!! Mam nadzieję, że coś dodasz przed Nowym Rokiem ;)

    Pozdrawiam ciepło!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, doskonale wiem jak to jest zasypać się masą zaległości! Gdy dwa dni temu powiedziałam sobie "STOP! CZAS W KOŃCU WRÓCIĆ DO SWOJEJ WYGENEROWANEJ UKŁADANKI!" byłam po prostu przerażona, że dopuściłam do tak dużej ilości zaległości. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie podniosły się do potęgi trzeciej? Nie mam najmniejszego pojęcia! Od marca ruszam z "kopyta" to pewne! ;)

      Scott, to zdecydowanie moja najukochańsza postać! Moje serce z łatwością przygarnia bad boy'ów, którzy pod wpływem kobiety zmieniają tor swojego życia. Niby to takie oklepane, a jednocześnie takie piękne! ;)

      Dziękuję, że tyle czasu ze mną jesteś! <3

      Usuń
    2. Aaa, nic mi nie mów. Nie było mnie miesiąc i się wygrzebać nie mogę...

      Czekam na rozdział!! :D

      Usuń
  14. Hej, hej! Czy Ty czasem nie zniknęłaś nam tu niepokojąco? Daj jakiś znak życia ;) Pozdrawiam, szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, wiem. Niepokojąco zbyt intensywnie zaczęłam przebywać w realnym świecie, zapominać o swojej wirtualnej ostoi. Czas jednak nadrabiać zaległości.

      Mam nadzieje, że już na początku marca będzie możliwośc przeczytać coś "mojego". ;) Dziękuję za pamięć!

      Usuń
  15. Hejka gdzie się podziewasz? Czytelnicy czekają,czekają a tu ccisza :( wracaj szybko!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, przepraszam za moją nieobecność. Nazwijmy to tak, że właśnie powoli rozbudzam się ze "snu zimowego", w który mimowolnie zapadłam.
      Dziękuję za pamięć! Proszę lada moment spodziewać się nowego rozdziału. To już czas! ;)

      Usuń
  16. Przeczytałam;) Oczekuj komentarza niebawem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z obietnicą- jestem. Co prawda to moje 'niebawem' trwało prawie miesiąc, ale nic na to nie poradzę ;) Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czcionka. Mam małą radę, żebyś powiększyła ją o jeden rozmiar. Taki malutki tekst bardzo przeszkadzał mi w czytaniu i męczył. Poza tym tekst jest bardzo jasny, kontrast niewielki i musiałam zaznaczać tekst by nie bolały mnie oczy;D

      Natomiast ucieszył mnie fakt, że skupiasz się na opisach. Jestem ogromną fanką wszelkich tego typu tekstów, dlatego cieszę się, ze miałam okazję przeczytać coś w czym nie górują bezsensowne dialogi, a treść i to w dodatku dobrze napisana. Spodobał mi się Twój styl;) I byłam bardzo zaskoczona jak akcja ze zwykłych wydarzeń szkolnych zeszła na całkiem inn tor.A zdanie zakańczające rozdział to już w ogóle wbiło mnie w fotel;D Jestem bardzo ciekawa postaci Scota. Jest w nim coś intrygującego i myślę, że będzie to dość istotny bohater. Tylko co ma wspólnego ze Sky? Przekonamy się;) W każdym razie jestem miło zaskoczona. Prezentujesz naprawdę wysoki poziom i życzę Ci by się stale zwiększał;)

      Pozdrawiam!:*
      A jeśli masz ochotę to zapraszam na swoje opowiadanie ;)

      sila-jest-we-mnie.blogspot.com

      Usuń
  17. Kurcze... Jako osoba, która w blogosferze obraca się nie od dzisiaj jestem mile połechtana tym akurat blogiem. Wpadłam tutaj przypadkowo, ponieważ zaciekawił mnie opis, a i szablon jest tak śliczny, iż nie byłam w stanie przejść obojętnie, ale, ale... Co najważniejsze - dziewczyno, jak Ty piszesz!
    Czasami doprawdy zastanawiam się, dlaczego wybieram te blogi, a nie inne. Wpadłam do Ciebie i jestem w szoku, bo nie sądziłam, że ktoś jeszcze z taką starannością dba o każde słowo. Twojemu blogowi najbliżej do książki, a w moim słowniku oznacza to, że starasz się dopieścić tekst tak, aby po pierwsze wszystko pięknie grało, a po drugie, że nie przesadzasz z tymi tragicznymi dialogami, które w niektórych miejscach zajmują 3/4 tekstu (apopleksji dostaję jak to widzę).
    Z fabułą też jak w dobrej książkę - wszystko powoli poznajemy. Nic na siłę, nigdzie Ci się nie śpieszy. Ja jestem na tak i błagam o więcej takich blogów, żeby moje humanistyczne oko mogło się cieszyć, a nie tylko rzucać się w łóżku z powodu wiecznych koszmarów, ponieważ ktoś tak łamię polszczyznę, że mam ochotę zabić.
    Rzadko to piszę z przekonaniem, iż rzeczywiście to się stanie, ale tutaj miej pewność - wpadnę jak tylko dasz coś nowego. Naprawdę warto, chociażby po to, aby delektować się tą spokojnie płynącą historią.

    Zapraszam również do siebie, nie ukrywam, że komentarz od Ciebie byłby mile widziany :)
    Somethingdiffernet-imagine

    OdpowiedzUsuń
  18. Co tutaj się dzieje? A raczej dlaczego nic się nie dzieje???
    Pozdrawia i oczekuję nowości!
    Brać się do roboty! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Masz bardzo ciężki, bo dokładny styl, a ja chyba od niego już nieco odwykłem, bo na blogach jest rzadko spotykany. Twojemu opowiadaniu brak też dynamiki, do której niezwykle nawykłem. Niemal po każdej wypowiedzi dialogowej dodajesz opis przemyśleń bohatera wypowiadającego owe słowa, albo jego reakcje, a to niekiedy utrudnia czytanie, bo nagle pada odpowiedź drugiego rozmówcy i nie do końca się pamięta co mówił ten pierwszy, bo za długie opisy między wypowiedziami bohaterów niekiedy przytłaczają. Jednak tak jak mówię - to nie musi być twoja wina, a winę tutaj mogą ponosić moje przyzwyczajenia. Jednak opowiadanie samo w sobie mi się podoba. Sky powinna dać szansę babci, bo nie wie tak naprawdę czy wina za zerwane relacje rodzinne jest po stronie babci, czy może jednak matki. Opis stołówki mnie zmęczył i zanudził i nie wydaje mi się ważny w całym opowiadaniu (choć może się mylę). Zaintrygował mnie natomiast mężczyzna z tatuażem i jego relacje z... ciotką? (dobrze zrozumiałem, że kobieta z którą Scott sypia jest przyrodnią siostrą jego matki?) - Jeśli mam racje, to ostrą kontrowersją pojechałaś. Co do zdania Sky o ludziach z tatuażami to nie jest jeszcze takie złe, bohaterka jednego z moich opowiadań uważa wytatuowanych mężczyzn niemal od razu za przestępców. Natomiast ja sam wiem, że ktoś może być wytatuowany w kiepskim stylu od stóp do głów a w relacjach z ludźmi być łagodny niczym baranek i odwrotnie - człowiek z idealnie wyprasowaną koszulą, bez choćby kolczyka w uchu, może okazać się draniem jakich mało. Czy tatuaż szpeci? Zależy chyba jaki i jak wykonany, oraz czy ma jakieś znaczenie, dla mnie zawsze znaczenie było najważniejsze, nawet ważniejsze od samego wykonania. Trochę mnie wkurza, że Sky zdaje się patrzeć na wszystkich z góry, oceniać po pozorach, jakimiś pryzmatami pochodzącymi nie wiadomo skąd, ale będącymi już w jej głowie.
    Nie wiem na ile mój komentarz jest zrozumiały, bo ze względu na porę mój mózg już nie pracuje na takich wysokich obrotach jak w południe, gdy się zazwyczaj rozkręca, ale bardzo chcę być już na bieżąco z tym opowiadaniem i czekać na kolejny rozdział. Dlatego przeczytam jeszcze ostatni umieszczony na blogu wpis, skomentuje go i pożegnam się pisząc dobranoc, oraz prosząc byś powiadamiała mnie o nowościach i aktualizacjach mailowo albo w spamie. Z góry dziękuję za spełnienie mojej prośby, bo nie bawię się w funkcje "obserwuj".

    OdpowiedzUsuń