***
OD AUTORKI:
OD AUTORKI:
Nie byłabym sobą, gdybym publicznie nie podziękowała za tak olbrzymią
ilość komentarzy w z nieprawdopodobnie dużą dawką motywacji oraz cennych
wskazówek. Dziękuję, jesteście wspaniałe!
Mam nadzieje, że długość rozdziału Was nie zrazi. Pierwotnie
chciałam rozbić go na dwie połówki. W końcu jednak postanowiłam, że czym szybciej
przekażę Wam zarys „fundamentów” życia Sky, tym lepiej zrozumiecie to co chce
przez tą historię przekazać. Oczywiście, ja sama wręcz rwę się do opisania
tego, co wydarzy się w jej życiu później. Chciałam jednak zachować jakąś
chronologię i plan, który wcześniej sobie wyznaczyłam.
Zapraszam na rozdział pierwszy, licząc w duchu, że Was
nie rozczarowałam.
***
Lewą ręką po raz kolejny starała się
poskromić swoją, wirującą w takt wpadającego przez otwór powietrza, fryzurę. Przez
jej niesforność kompletnie nie potrafiła skupić się na krajobrazach, które
miała okazję podziwiać po raz pierwszy przez samochodową szybę. Ze względu na
dość szybką prędkość z jaką poruszali się po autostradzie, przy otwartym oknie
tym ciężej było nad nią zapanować. Właścicielka zaczęła wręcz się irytować, co poskutkowało
uwięzieniem włosów w dość nietypowej „klatce” składającej się z czarnego, sprężystego
materiału. Teraz nikt nie był w stanie zakłócić jej tego niekonwencjonalnego
obcowania z naturą.
Wyciągając swoje nogi przed siebie w taki
sposób, że palce u bosych stóp delikatnie dotykały przedniej szyby starej
furgonetki należącej kiedyś do jej ojca, zamknęła oczy. Od dobrych kilkunastu
minut próbowała przenieść swoje myśli na całkowicie inną płaszczyznę. Nie było
to jednak tak banalne, jak mogłoby się wydawać. Zaryzykowałaby nawet
stwierdzeniem, że kończyło się to wieczną porażką, do której mimowolnie
przywykła. Czyżby podium od zawsze teraz należało do uczuć związanych jedynie z
bólem i żalem do całego świata? A jej idealnie wygenerowany światopogląd
pozostał jedynie w formie nic nieznaczącego gruzu?
Nie chciała tej przeprowadzki. Ze
wszystkich sił starała się zachować choć ułamek swojego starego świata, jednak
i tu przegrała. Prawo pozostało nieugięte. Jej ubogie zasoby członków rodziny
nie wyrażały chęci przeprowadzki do Athens w Ohio. Nie było to tajemnicą, że gdy
miała zaledwie kilka miesięcy jej rodzice – Eleonora oraz Steve – wybrali tą miejscowość
zupełnie przypadkowo. Przejeżdżając przez ubogie w tamtych czasach przedmieścia
nie dość jeszcze rozwiniętego miasta, obydwoje zafascynowali się posiadłością
stojącą na skraju lasu. Tablica znajdująca się przed nią wyraźnie wskazywała,
że posesja jest na sprzedaż. Los chciał, że budynek od dawna był niezamieszkały
przez gospodarzy, którzy w pogoni za karierą przenieśli się do całkiem innego
stanu. Atrakcyjność oferty nie pozwoliła więc przejść im obojętnie obok
wyraźnie nakreślonych na ogłoszeniu cyfr numeru kontaktowego. Sprawa nie
należała do skomplikowanych. Kłopoty finansowe sprawiły, że casting oraz
licytacje finansowe nie mogły zostać przeprowadzone przez właścicieli. Zmuszeni
sprzedać posiadłość za znacznie niższą cenę, niż była ona warta, z ochotą
przyjęli propozycję małżeństwa. Czyż to nie cud, że tak skromne oszczędności
były w stanie zdobyć niezbyt obszerny kąt dla młodej pary? Tak też rodzina Thilerson,
późną jesienią osiemnaście lat temu, odebrała pęk metalowych kluczy, który miał
być symbolem początku ich nowego życia. Oprócz zaprzyjaźnionych sąsiadów, z
którymi Thilersonowie od początku żyli w bardzo zażyłych relacjach oraz wuja Toma
– dalekiego kuzyna jej matki – Sky nie mogła pochwalić się żadnymi bliskimi
krewnymi. Steve pochodził z sierocińca znajdującego się w Seattle. Nigdy nie
ukrywał swojego pochodzenia, jak też faktu, że nie poznał i nie miał
najmniejszej chęci na odnalezienie swoich prawdziwych rodziców. Z wielką
ochotą, gdy już tylko Sky podrosła, opowiadał jej niezapomniane historię z
miejsca, w którym się wychował. Większość z nich nie wyróżniała się niczym, co
dziewczyna powinna stawiać sobie za wzór do naśladowania. Można było wysunąć
wręcz odwrotne wnioski.
– Jak to możliwe mamo, że
zainteresowałaś się tak ordynarnym i nie mającym żadnych zasad moralnych
facetem jak tata! – zażartowała pewnego wieczoru Sky, gdy po raz kolejny była
zmuszona słuchać historii dotyczącej jednego z młodzieńczych wybryków własnego
ojca.
– Twoja matka zawsze uwielbiała
niegrzecznych chłopców z burzą potarganych włosów na głowie i niezbyt sensownym
słownictwem – powiedział śmiejąc się Steve, zarzucając swoją rękę na ramię
partnerki. – Musiałem robić naprawdę straszne rzeczy, aby przestała wzdychać do
tego gamonia Jacka.
– Ile lat będziesz mi jeszcze wypominał
tę historię, hę? – odpowiedziała Eleonora udając oburzenie. – Do dzisiaj nie
wiem, czy mój wybór miał jakikolwiek sens!
Sky miała okazję poznać praktycznie
wszystkie historie dotyczące młodości rodziców. Ich początki, upadki oraz
wzloty mogłaby recytować wręcz z pamięci. Jednego nie mogła jednak nigdy
zrozumieć. Dlaczego dzieciństwo ojca znała tak doskonale, a to co dotyczyło
najmłodszych lat jej matki zawsze owiane było tak ściśle strzeżoną tajemnicą?
Nigdy nie miała okazji widywać swoich krewnych, nie wliczając w to oczywiście
małomównego wuja Toma, który raz na kilka miesięcy spędzał z nimi niedzielny
wieczór. Gdy była już na tyle duża, aby zacząć zauważać pewne niejasności w
strukturze swojego drzewa genealogicznego, dręcząc własnych rodziców pytaniami na
temat szczegółów linii matki, nigdy nie uzyskała konkretnej odpowiedzi. Ani w
wieku pięciu lat, ani w tym znacznie późniejszym. Jedyne informacje, które
zdołała zakodować poprzez skrawki rozmów rodziców wskazywały na fakt, że jej
babka żyje i nadal mieszka w tej samej dzielnicy w której wychowała się
Eleonora. Zaledwie raz zdobyła się na odwagę, aby zapytać matkę, czy może
wysłać Elizabeth – jej babce – zaproszenie na ósme urodziny. Wzrok rodzicielki
wyrażał tak wielkie zaskoczenie, połączone z olbrzymią dawką niechęci, że już
nigdy więcej nie odważyła się poruszyć tego tematu.
Gdy nastał tragiczny dzień stało się
jasne, że będzie zmuszona się z nią skontaktować. Zdawała sobie sprawę, że Pani
Elizabeth – bo właśnie tak postanowiła ją nazywać – przesyłała na każde święta
kartki, które matka starannie chowała we własnej sypialni. Założyła nawet na
nie specjalnie pudełko, które miało gwarantować im nietykalność. Pewnego
wieczoru sprytne oczy małej dziewczynki zauważyły tę scenę, która jak się potem
okazało powtarzała się w każde Święto Dziękczynienia. Nigdy nie odważyła się
zajrzeć do środka. Miała wręcz wrażenie, że jej matka nie zadała sobie nawet
trudu, aby otworzyć jedną z kopert. Widoczny był jedynie adres oraz numer
telefonu na odwrocie koperty. Tak jakby kobieta doskonale znała swoją córkę i
wiedziała, że idealnie sklejony biały papier, nigdy nie utraci swojej pierwotnej
konstrukcji. Numer telefonu napisany dość zgrabnym pismem, był w oczach Sky jak
typowe koło ratunkowe. Jakby chciała wierzyć, że kiedyś po prostu ktoś skorzysta
z tego nieprzypadkowego ciągu cyfr.
Nie widząc innego rozwiązania, musiała zgodzić się z przyjaciółmi
rodziców, że będzie to jedyne, sensowne posunięcie. Nikt nie wyrażał chęci
zaopiekowania się prawie dorosłą córką sąsiadów, pomimo tak bliskich zażyłości
między rodzinami. Życie u boku wuja również nie wchodziło w grę ze względu na
jego styl pracy oraz wieczną nieobecność w domu. Dzień po tragedii
zatelefonowała więc do praktycznie obcej kobiety, opowiadając o całej sytuacji.
Przekazała jej informację wręcz jak zaprogramowany automat, przedstawiając się
jako jedyna córka Eleonory. Wygenerowane w pamięci szczegóły recytowała jej
tak, jak gdyby chciała się podzielić jedną z regułek chemicznych, której słów
nigdy nie mogła zapamiętać w odpowiedniej kolejności. Na końcu zapytała tylko,
czy przyjedzie na pogrzeb. Jeszcze tego samego dnia Elizabeth przekroczyła próg
jej rodzinnego domu. Od tej pory wszelkie formalności związane z pogrzebem nie
ciążyły już na barkach niepełnoletniej dziewczyny.
– Prawie już jesteśmy na miejscu –
szepnął Tom, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę w jak odległym miejscu
w tej chwili znajduje się Sky.
Nie miała zamiaru nawet odpowiedzieć
krótkiego słowa wyrażającego aprobatę. Zdobyła się jedynie na delikatnie
skinienie głową, które tak naprawdę bardziej wykonała do przestrzeni
znajdującej się przed nią, niż do mężczyzny. Zdjęła stopy z półki, delikatnie
schylając plecy, aby założyć własne buty. Widok mijanej przez nich tabliczki z
nazwą Seattle przyprawił ją jedynie o gęstą skórkę. Niewyobrażalnie wysokie
budynki nadawały temu miejscu prawdziwego wdzięku. Nie omieszkałaby nawet użyć
przymiotnika „stylowy”, dla tego co po raz pierwszy miała okazję dojrzeć. Zdawała sobie sprawę, że jest to jedno
z najpiękniej usytuowanych miast Stanów Zjednoczonych. Jego położenie u podnóża
góry Rainier Seattle oraz nad brzegiem Jeziora Waszyngtona i Zatoki Elliot
stanowiło unikatową wizytówkę. Wszystko to sprawiło, że terytorium bardzo
intensywnie rozwijało się w ciągu ostatnich dziesięcioleci, zasługując na miano jednego z
najnowocześniejszych miast USA.
I ona miała teraz przebywać właśnie w takim miejscu? Ta sceneria kompletnie nie
pasowała do Elizabeth i jej długich do kostek spódnic uszytych z bardzo
ciężkiego materiału. Patrząc na jej styl bycia było tu dla niej zdecydowanie za
modernizacyjnie.
Nie myliła się. Dom położony był na
przedmieściach. Wysokie korony drzew doskonale zadbały o to, aby nowinki
technologicznie zostały starannie przez nie przysłonięte. Sama nie do końca
zdawała sobie sprawę, jakie uczucia przywołuje w niej to miejsce. Oddalone o paręnaście
dobrych kilometrów od centrum, wyglądało bardziej jak wydzielona zagroda z kilkunastoma
domami jednorodzinnymi, niż prestiżowe osiedle jednego z większych miast w
państwie.
Obiekt, który od teraz miała nazywać
domem, w niczym nie przypominał jej dotychczasowego miejsca zamieszkania. Wyglądał
identycznie jak posiadłość znajdująca się po jej prawej, jak i lewej stronie.
Piaskowy tynk, okna w brązowej oprawie oraz bardzo elegancie, wręcz barokowe
drzwi frontowe. W zasięgu jej wzroku pojawiło się dokładnie kilka identycznie
wyglądających domów. Jedyne szczegóły, które je od siebie wyróżniały to wygląd
przydrożnych ogródków oraz cyferek znajdujących się po prawej stronie
automatycznych drzwi garażowych. Cała reszta – zaczynając od koloru klamki do
drzwi kończąc na kominie – była po prostu lustrzanym odbiciem.
Gdy samochód zatrzymał się przed
właściwym budynkiem, wyskoczyła ze środka. Mężczyzna, pełniący dzisiejszego
wieczoru rolę kierowcy, nawet nie drgnął. Przez ostatni tydzień bywał w tych
okolicach wręcz kilka razy dziennie przewożąc rzeczy Sky, które postanowiła ze
sobą zabrać. Był w podeszłym wieku. Jego postura charakteryzowała się niezbyt
dużym rozmiarem. Długi wąs oraz wieczny zarost były podstawową jego wizytówką,
która nie zmieniła się od dobrych kilkunastu lat. Jedyny szczegół, który mógł
ulec zmianie to kolor. Kruczoczarne niegdyś owłosienie z dnia na dzień stawało
się coraz jaśniejsze. Z głową siwiejących
już włosów na której gdzieniegdzie występowała łysina, obserwował w tylnym
lusterku okrążającą samochód dziewczynę.
– Tom, dziękuję – powiedziała kładąc
swoją dłoń na jego ramieniu, które mogła bez trudu dotknąć dzięki otwartej
szybie. – Nie poradziłabym sobie z tym całym bałaganem gdyby nie ty.
– Byłem to winny twoim rodzicom, nic
więcej – odpowiedział chłodnym głosem starzec. – Odstawię furgonetkę, gdy tylko
załatwię wszystkie formalności. Tak ustaliłem z twoją babką.
– Tak ustaliłeś z Panią Elizabeth, u
której będę teraz mieszkać – poprawiła go dziewczynie wyraźnie podkreślając
każde słowo. – Skoro tak postanowiliście, nie będę się wtrącać i tak nikt w
całej tej sytuacji nie pyta mnie o zdanie.
– Musisz dać jej szansę Sky, to dobra
kobieta – powiedział, nawet nie podnosząc wzroku w jej kierunku. To właśnie
najbardziej irytowało ją w wuju. Sposób prowadzenia rozmowy, który reprezentował
Tom, był nie do zniesienia. Wydawać by się mogło, że potrafi złapać lepszy kontakt
wzrokowy z własnymi butami, niż z ludźmi. Eleonora tłumaczyła zawsze to
zachowanie brakiem kobiety u jego boku. Całe życie spędził jak pustelnik, raz
na jakiś czas bywający we własnym domu, w który również wyraźnie brakowało
damskiej ręki. Pozostawiony sam sobie, żyjący jedynie nieprzynoszącą mu
satysfakcji pracą, stał się osobą nie małomówną, lecz po prostu milczącą. Tak
bardzo bolało ją, że nie ma już kto stanąć w jego obronie, przed rzucanymi
przez nią ostrymi słowami na jego temat. To wręcz nierzeczywiste, że ten
ciepły, wręcz anielski głos już nigdy jej nie skarci mówiąc, że jest dla niego zdecydowanie
za surowa.
– Dlaczego więc moja matka nie
potrafiła dać jej tej szansy?
Pora była już dość późna. Latarnie
rzucały płachty światła na znajdującą się przed nią ścieżkę. Powinna przecież
się cieszyć, że nie przyszło jej mieszkać w blokowiskach, do których nie byłaby
w stanie się przyzwyczaić. Nie czuła jednak nic oprócz szeroko rozumianej
nicości. Czar lasu, który przez
wszystkie jej lata życia hipnotyzował ją każdego poranka, zostanie teraz zastąpiony
równie spokojną okolicą z nieco inną sceneria. Była zmuszona przyznać sama
przed sobą, że to wszystko nie wyglądało najgorzej. Przerażające scenariusze,
które do tej pory ułożyła w swojej głowie, musiały niechętnie odsunąć się na
boczny tor. Jadąc do domu Pani Elizabeth dostrzegła nawet miejscową szkołę, do
której zapewne będzie uczęszczać. Wizualnie również prezentowała się całkiem
nieźle.
Ciszę panującą na nienagannie
prezentującej się ulicy, zakłócały wciąż wydobywające się dźwięki, których nie
potrafiła zlokalizować. Na samym początku zignorowała je, nie zwracając na nie
najmniejszej uwagi. Jednak z minuty na minutę zaczęły pogłębiać jej ciekawość. Nie
były one głośne, ani równomierne. W końcu pojęła, że tak naprawdę docierają do
jej uszu od momentu, kiedy z zasięgu jej wzroku zniknęły tylnie
światła furgonetki. Wytężając zmysły doszła do wniosku, że słyszy urywki zdań
wypowiadane w bardzo charakterystycznym tonie, męskim tonie. Musiała więc
znajdować się w bliskiej odległości od źródła, z którego najwyraźniej pochodzą dane odgłosy.
Zauważyła ich. Był wysoki, z daleka
potrafiła jedynie zidentyfikować kształt należącej do niego sylwetki. Jej oczy mimowolnie
śledziły każdy centymetr bardzo dobrze zbudowanej, wręcz atletycznej
postury. Można było stwierdzić, że każdy
kształt nawet najdrobniejszego mięśnia jest dokładnie przez niego przemyślany. Włosy
- krótko ostrzyżone. Niestety pora była zdecydowanie zbyt późna, aby potrafiła określić
ich kolor. Nie miała jednak wątpliwości, że posiadał bardzo obszerny tatuaż na
prawym barku, który idealnie współgrał z
obcisłą koszulką na ramiączkach. Twarz była nieosiągalna dla jej wzroku ze
względu na to, że stał odwrócony do niej tyłem. Nie trzeba było jednak być
wróżką, aby stwierdzić, że nie należał do osób przeciętnych, obok których
przechodzi się obojętnie.
Dopiero po chwili zauważyła, że jego
spodnie opuszczone są delikatnie w dół,
a talia opleciona szczupłymi nogami, zapewne należącymi do kobiety. Mimo wszelkich
chęci, nie mogła dostrzec jej twarzy, którą starannie zakrywały jego barki. Widziała
jedynie jej wysoko podniesione do góry ręce, których nadgarstki łączyły się z
jego dłońmi, tworząc idealne zakończenie całej układanki. Jego delikatne ruchy
i wydobywające się z damskich ust ciche westchnienia były najlepszym dowodem na
to, w jakiej sytuacji ich nakryła.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie
powinno jej tu być, lecz nie potrafiła tak po prostu odejść. Nie potrafiła?
Może po prostu nie chciała odwrócić się w kierunku celu, do którego należało od
samego początku skierować swoje ciało, pozostawiając tą scenę daleko za sobą. W
którymś momencie poczuła się jak intruz, chcący bez pukania wtargnąć do ich
świata. Bezwiednie zrobiła kilka kroków do przodu, aby móc dostrzec większą ilość
szczegółów. Krzak, który do tej pory odgrywał rolę tarczy ochronnej, w coraz
mniejszym stopniu spełniał swoją rolę. Z tego również zdawała sobie sprawę.
– Scott, ktoś tam jest! – zawołała
dziewczyna, uwalniając tym samym swój nadgarstek z jego dłoni, odruchowo
wskazując miejsce gdzie znajdował się obserwator. – Tam, widzisz!
Nie odwrócił się od razu. Można było zauważyć,
jak napina każdy centymetr swoich mięśni. Oswobadzając nogi, które jeszcze
chwilę temu znajdowały się na jego biodrach, zaczął zapisać guziki w swoich spodniach.
Naturalnym ruchem rąk zrobił porządek ze zwisającym paskiem, którego sprzączka
wydawała charakterystyczny odgłosy przy nawet najdrobniejszej czynności.
Chociaż do tej pory dźwięk ten nie drażnił jego umysłu, teraz wydał mu się
bardzo uciążliwy. Gdy skierował swoją twarz w kierunku punktu, w którym jeszcze
chwilę temu znajdowały się czyjeś stopy, ujrzał jedynie pustkę.
– Jesteś pewna, że ktoś nas widział? –
zapytał z udawanym opanowaniem, przeczesując palcami po końcówkach włosów. – Wiesz, że nie możemy.
– Jestem bardziej niż pewna –
odpowiedziała, szukając jednocześnie w swojej torebce szminki do ust. Nie czuć
było jednak w jej głosie zaniepokojenia lub strachu, który można było zauważyć
u jej towarzysza. Ton miała opanowany, wręcz naturalny. Tak, jakby odpowiadała
na pytanie związane z całkiem przyziemną sytuacją. Jej sukienka była
niemiłosiernie pognieciona. Włosy, które jeszcze chwilę temu spięte były w
idealny kok, zostały teraz rozpuszczone. Ten nieład, w którym pozostawił ją
Scott, sprawiał, że jej ciało stało się jeszcze bardziej zachęcające. – Chyba,
będziesz musiał odwiedzić jutro wszystkich sąsiadów. To była dziewczyna, jestem
pewna. Widziała jej długie włosy i dość zgrabny tyłek. Pewnie jakaś miejscowa. Kto
o tej porze spędzał by czas w tak nudnej okolicy, jak nie miejscowi?
Nie odpowiedział nic. Kierując się w
stronę jej zaparkowanego na rogu ulicy samochodu, analizował w myślach komizm
całej tej sytuacji. Musi się dowiedzieć kto ich widział, po prostu musi.
No i jest pierwszy rozdział! Do tego jaki dłuugi! *.*
OdpowiedzUsuńCiesze się, że jednak nie podzieliłaś go na dwie części, nawet nie mogę sobie wyobrazić w którym miejscu miałabyś to zrobić.
Coraz więcej dowiadujemy się o życiu Sky, chociaż niewiele. Podobają mi się relacje z rodzicami, jakie miała. Widać, że była przez nich kochana i na pewno nie zaniedbywana. Jestem ciekawa dlaczego mama Sky tak bardzo nie chciała rozmawiać o Elizabeth? Co się takiego stało? No coż nie pozostaje mi nic innego jak być na bieżąco, a na pewno nam zdradzisz tę tajemnicę.
Tajemnicza para, która się zabawia o zmroku, ale gdzie? Gdzieś w krzakach? I dlaczego muszą się tak ukrywać? Kolejna tajemnica do odkrycia :>
Życzę weny i do następnego! ;*
learn-love-again.blogspot.com
Na samym początku zacznę od tego, że dzisiejsze popołudnie spędziłam z kubkiem gorącej herbaty i z "TWOIM BLOGIEM"! Naprawdę pochłonęłam wręcz całe dwadzieścia cztery rozdziały - dziękuję Ci za to!
UsuńDziękuję za te miłe słowa. Ciesze się, że długość rozdziału Cię nie odstraszyła. Obawiałam się, że będzie to raczej czynnik zniechęcający niż przyciągający! A tu takie miłe zaskoczenie. Tajemnica babki Sky i tajemniczej pary to takie moje "wisienki" na torcie. Wiem, że tego powiedzenia zazwyczaj używa się do liczby pojedynczej, ale w tym wypadku jest to wręcz konieczne. ;)
Zgadzam się z poprzedniczką odnośnie pierwszego rozdziału - jest naprawdę długi. I bardzo dozbrze - oby więcej takich :-).
OdpowiedzUsuńZnalazłam taki niuansik - najpierw piszesz, że włosy Scotta są krótko przystrzyżone, a potem, że końcówki włosów są dość długie. Tego jednego trochę nie rozumiem ale to nie zmienia mojej opinii ;-).
Teraz będzie najlepsze
Oczywiście świetny rozdział. Po raz kolejny w bardzo profesjonalny sposób zostawiasz wxnas niedosyt co skutkuje naszym rosnącym z każdą chwilą apetytem na kolejne rozdziały.
Zauważyłam też jak piękny styl pisania reprezentujesz w swoim opowiadaniu. Twoją historię wzbogacają piękne epitety, które w pewien sposób ją charakteryzują. Dzięki tym subtelnym dodatkom jak choćby początkowe opisanie poruszających się na wietrze kosmyków dodajesz tej historii charakteru. Istnieje wiele dobrych blogów, które czyta się z dużą dawką przyjemności. Jednak dopiero teraz, po przeczytaniu Twojego kolejnego rozdziału dotarło do mnie, że w większości nie mają One tego czegoś co powoduje, że czytelnik je zapamięta.
Na 100% zapamiętam Twój blog, i to na długo.
Zajrzę tu jeszcze. Obiecuję
Pozdrawiam
Laxus
Bardzo się cieszę, że czujne oczy czytelniczek czuwają nad każdym szczegółem! ;) Swoje niedopatrzenie już poprawiłam. ;) Dziękuję kochana.
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo poprawiłaś mój humor. Miło jest zobaczyć, że ktoś umważa mój styl za oryginalny. Tu widać moją miłość do opisów. Przykład jest bardzo prosty - jak wszyscy nie cierpieli opisów przyrody u Orzeszkowej tak ja je wręcz pożerałam. ;)
Mam nadzieje, że Cię nie zawiodę!
Jeszcze raz dziękuję!
Podzielenie tego rozdziału na dwie części byłoby grzechem. Nie uważam, aby był przydługi, oby takich więcej. Tekst był fantastyczny. Sposób w jaki opisujesz absolutnie mnie urzeka! Sam ten opis tańczących włosów na wietrze - cudowne! Piszesz w bardzo profesjonalny sposób co widać słowo po słowie. Świetne epitety i obrazowy przekaz po prostu wspaniałe! Bardzo podobała mi się relacja jaka łączyła Sky i jej rodziców. To bardzo miłe ze strony Toma, że pomógł dziewczynie w przeprowadzce. Trochę się obawiam jak bohaterka poradzi sobie w nowym miejscu. Co z tego, że będzie wśród rodziny, skoro nikogo nie zna. Intryguje mnie naprawdę dlaczego mama Sky zerwała kontakt ze swoimi bliskimi. Czy coś się wydarzyło w przeszłości? Na pewno. Ty to wiesz jak zachęcić czytelnika. Muszę od razu się przyznać że scena Romeo i Julii w krzakach była moim zdaniem komiczna. Nazwałam ich właśnie w ten sposób ponieważ jestem ogromie ciekawa dlaczego muszą się ukrywać, no i przed kim? Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że nie zniechęciłam długością - auć, chyba po raz kolejny się powtarzam! Byłam jednak pewna, że przesadziłam i po prostu będziecie mieć dość. Pierwsze rozdziały zawierają tyle formalnych "regułek", które jestem zmuszona od razu wyłożyć, aby w całości zrozumieć całą historię.
UsuńSceną końcową chciałam pobudzić apetyt i rzucić światło na kolejną tajemnicę, która czai się za rokiem. ;)
Mam nadzieje, że następnym razem też zasłużę na tak dużą dawkę miłych słów od Ciebie. Będę się starać, obiecuję!
Zdecydowanie zainteresowałaś mnie tym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się motyw przeprowadzki do tajemniczej (i chyba bogatej) babki. Tom mnie trochę rozczarował, mógłby dać Sky więcej oparcia, zważywszy, że był jednym z niewielu bliskich jej ludzi. Myślę, że Elizabeth wcale nie będzie taką srogą i niedostępną osobą jak ją sobie pewnie wyobraża Sky. Sądzę, że babka naprawdę chciałaby mieć kontakt z wnuczką.
Scenka miłosna dowcipna, lekko napisana, intryguje, ciekawi co będzie dalej.
Krytyka: na początku Sky jechała autostradą, włosy jej przeszkadzały, potem jest napisane, że nagle znalazły się pod siatką i już jej nie przeszkadzały. Jak to możliwe? Nie mogła się przecież zatrzymać, ani zrobić tego podczas jazdy.
Brakuje też przejścia pomiędzy jazdą samochodem, a odpoczynkiem w nim. Drobne zdanie w stylu: "zatrzymała się, by odpocząć" sprawiłoby, że czytelnik nie zastanawiałby się, czy nasza Sky jedzie po autostradzie z nogami wyłożonymi na przedniej szybie :D
Opisy piękne literacko, wyszukane porównania. Czasami jednak musiałam kilka razy czytać je, by dobrze odczytać podmiot w zdaniu. Jejku, nie wiem czy nie za bardzo marudzę...
W każdym razie, pisz dalej, bo opowiadanie mnie bardzo zainteresowało :) A i dialogi-rewelacja, jak dla mnie.
To nie Sky prowadziła samochód, tylko Tom
UsuńWłaśnie chciałam to zauważyć. Sky, nie prowadziła furgonetki, siedziała na miejscu pasażera. To chyba byłoby niemożliwe, aby prowadziła samochód z "wyciągniętymi" nogami do przodu. Przynajmniej jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. ;)
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję za wszystkie miłe słowa! ;)
Hahaha! :D
UsuńHahaha :) Teraz wszystko gra!
UsuńUważam, że babci należy się szansa. Może jej córka nie miała zamiaru z nią utrzymywać kontaktu, ale wnuczka nie musi powielać schematów matki! :)
OdpowiedzUsuńPo drugie, wuj Tom faktycznie zachowuje się jak jakiś dzikus. Przydałaby się mu baba, oj przydała! :D
Scott i jego dziewczyna naprawdę nie mieli innego miejsca na igraszki? Uważam, że seks w miejscu publicznym jest nieco gorszący i nie na miejscu. Czasy kamienia łupanego się skończyły, więc myślę, że jak ktoś ma ruję, to może spokojnie dojść do domu i załatwić swoje potrzeby w łóżku... :D
Pozdrawiam i oby kolejny rozdział był również taki dynamiczny i interesujący! :*
Ta historia będzie miała w sobie bardzo dużo znaków zapytania, które z odcinka na odcinek będę starała się Wam przekazać. :)
UsuńDziękuję za wszelkie miłe słowa, to naprawdę ważne! ; *
:*
UsuńKiedy nowość??? :)))
UsuńWiem, wiem, wiem, wiem! Kazałam na siebie czekać zdecydowanie za długo. Mam nadzieje, że moje jakże błahe wytłumaczenie noszące nazwę: "szkoła oraz licencjat" zostanie przez Ciebie przyjęte.
UsuńMusiałam uporać się z pewnymi mankamentami, które cały czas uciążliwie siedziały na moich barkach. Jednak powracam i mam nadzieję, że w całkiem niezłym stylu. Nowość już się pojawiła! ; *
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego chciałaś podzielić ten rozdział na dwie części. Dla mnie był po prostu idealny. Długość, opisy oraz to, co w nim zawarłaś - jednym słowem jestem pod wielkim wrażeniem Twoich umiejętności. Naprawdę umiesz pisać, a czytając, rozpłynęłam się, tak bardzo mi się podobało :D.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przedstawiłaś relacje, jakie łączyły Sky z jej rodzicami. To trochę dziwne, że tak niewiele wie o swojej rodzinie ze strony mamy... Wyczuwam tu jakąś grubszą tajemnicę :D.
Ta scenka w lesie była nawet zabawna :D. Oni tam robią wiadomo co, a tu nagle Sky na nich trafia. Przypadek? Nie sądzę :D. Raczej nie bez powodu wspomniałaś o Scotcie, tym bardziej, że jego imię figuruje w opisie bloga, więc mam nadzieję, że wkrótce się okaże, jaką rolę będzie miał do spełnienia w tym opowiadaniu.
Niecierpliwie czekam na więcej!
Pozdrawiam i życzę weny.
Tak, jego imię nie przypadkowo znajduje sie w zakładce "o blogu". W życiu Sky ten mężczyzna odegra szczególna role. ;) nie chce zdradzać więcej, choć mimowolnie moje pal E wręcz rwą sie, aby opowiedzieć Ci dużo, dużo, dużo więcej!
UsuńChciałam Ci serdecznie podziękować za odwiedziny. Gdyby nie one nie jestem pewna, czy byłabym w stanie znaleść to co tworzysz. Do mojej kolekcji "perełek" z chęcią zaliczam "W pogoni za władza". :)
Jestem, w końcu jestem! Muszę od razu na wstępnie wytknąć to, co najbardziej w głowie zostało - nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek młoda dziewczyna nie speszyła się na widok dwójki obcych uprawiających seks! Ten moment, kiedy bohaterka postanowiła się "bliżej przyjrzeć" wydawał mi się bardzo nienaturalny. Na szczęście wyratowałaś się po mistrzowsku tym, co potoczyło się dalej. Para zareagowała co najmniej dziwnie, kobieta mnie zaintrygowała. Jestem pewna, że coś się za tym wszystkim kryje i teraz zastanawia mnie, co. Czekam więc na więcej! Pozdrawiam z mallaroy.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńWiesz myślę nad tym i sama się zastanawiam, czy każda młoda dziewczyna speszyłaby się widząc taką, a nie inną scenę. Myślę, że w Sky jednak bardziej zagórowała ciekawość. ;) Nie miała szansy obserwować zbyt długo występującej parki - od razu została zauważona. ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa, do szybkiego usłyszenia. ;)
No, może masz rację, zdarzają się takie buntowniczki :). Mam tu do dodania jeszcze dwie rzeczy: po pierwsze dopiero teraz zajrzałam do zakładki "bohaterowie" i jestem urzeczona jej wyglądem. Wybrałaś piękne zdjęcia i świetnie ujednoliciłaś ich kolory. Dla mojego, łaknącego porządku oka to po prostu cudo! Po drugie nie masz pojęcia, jaką mi przyjemność sprawiłaś wspomnieniem o nowej czytelniczce - koleżance z wykładu. Ucieszyłam się jak głupia. Pozdrawiam!
UsuńWreszcie znalazłam czas, by w spokoju móc przeczytać pierwszy rozdział :D Nie jestem ani trochę rozczarowana. Dużo się dzieje, uwielbiam w opowiadaniach nutkę tajemniczości. Mam coraz więcej pytań, dociekliwych myśli. Jestem strasznie ciekawa jak to dalej potoczysz.
OdpowiedzUsuńCzuję, że matka Sky miała jakąś głęboko skrywaną tajemnicę, której nie chciała wyjawić córce, a jedynie babka Elizabeth będzie mogła pokazać jej prawdę. Jednak może się mylę i to Elizabeth coś ukrywa.
Jest jeszcze podejrzana parka :D Chłopak i dziewczyna wyraźnie mają coś za uszami, bo w innym wypadku nie byliby tak poruszeni tym, że ktoś ich widział.
Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością, żeby zobaczyć jak to się wszystko potoczy. I co zrobi Scott jak w końcu odkryje, że to Sky ich podglądała :D
Pozdrawiam ciepło!!
Kochana, tak bardzo się cieszę, że w końcu mogę przeczytać parę słów od Ciebie. Zaczęłam się wręcz zastanawiać co spowodowało tak masakrycznie długi czas milczenia. Jednak tak jak zawsze - na brak czasu cierpi każdy z nas. Gdyby nawet doba miała kilka godzin więcej i tak nigdy nie bylibyśmy usatysfakcjonowani.
UsuńNie odpowiedź na żadne pytanie! Doszłam do wniosku, że w komentarzach zdradzam zbyt wiele! ;) Tym razem (wyjątkowo) milczę!
Czekam na nowość u Ciebie i jeszcze raz dziękuję za miłe słowa. ; *
Kochana Red Lashes!!
UsuńPiszę do ciebie, aby zmotywować cię do napisania tu kolejnego rozdziału!! Bo ja czekam i czekam... Bardzo chciałabym już coś przeczytać tu. Choćby pół strony!! Jeden króciutki fragmencik... Proszę?? :*
Kochana, powracam! Po dwumiesięcznej przerwie, po okresie pełnym wyzwań i rozczarowań znów goszczę na progach blogspota. Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać! ; )
UsuńDziękuję Ci z całego serca, że jesteś! "Krótki fragmencik" został opublikowany, włala! ; *
Rozdział pochłonęłam równie szybko jak prolog, co w moim przypadku zdarza się rzadko. :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim - dobrze, że nie podzieliłaś tego tekstu. Nawet nie mogę sobie wyobrazić w jakim momencie mogłabyś to zrobić - całość współgra idealnie. :)
Zaciekawiałaś mnie sprawą z Panią Elizabeth. Lubię nutkę tajemniczości. Intryguje mnie dlaczego matka Sky nie chciała opowiedzieć jej nic o babci.
No i kim bym była jakbym nie wspomniała o igraszkach w krzakach? ;) Coś mi mówi, że oni nie bali się reakcji rodziców, na to co robili, zdecydowanie chodzi tu o coś więcej - albo to tylko moja wybujała wyobraźnia.
To teraz Sky musi się mieć na baczności - na przyszłość będzie wiedziała, że ludzi się nie podgląda, bynajmniej nie w takich sytuacjach :D
Bardzo, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Jest inny - w dobrym tego słowa znaczeniu. ;]
Teraz pozostaje mi czekać na więcej. Czuję niedosyt - to zawsze dobry znak dla autorki opowieści :)
Tak w ogóle to kiedy można się spodziewać rozdziału 2? :)
Pozdrawiam ;*
Właśnie, kiedy można spodziewać się rozdziału drugiego? Z każdym razem, kiedy otwieram swój wyjątkowy dokument o nazwie "bezcenna" zastanawiam się, kiedy końcu przykryty kurzem materiał ujrzy światło dzienne! Nic co napisałam nie satysfakcjonuje mnie na tyle, aby to opublikować. Wciąż staram się wymagać od siebie więcej i więcej. Mam nadzieję, że na dniach przełamię swoją barierę i nareszcie coś opublikuję. Bo to juz najwyższy czas!
UsuńNiedosyt? Jak bardzo to słowo mnie cieszy! Dziękuję! ;)
Strasznie ładna kolorystyka szablonu. c: Jeszcze w tym tygodniu postaram się przeczytać, jeśli uczelnia nie da mi popalić. c:
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za swoistą nieskładność tego komentarza. Piszę na komórce, co do najprzyjemniejszych sposobów na pisanie dłuższych komentarzy nie jest, a jeszcze nad głową wisi mi widmo nachodzących wykładów i ćwiczeń… Naprawdę nienawidzę organizacji na mojej uczelni. Ale dość już smęcenia, zdążyłam się zapoznać z zarówno prologiem, jak i rozdziałem pierwszym, więc mogę jakąś opinię wystawić. (Przepraszam też, jeśli w tym komentarzu będę pisać głupoty, nie zdążyłam jeszcze ani wypić kawy, ani zjeść śniadania, więc jestem trochę nieogarnięta).
UsuńBłędów się trochę pojawiło, chyba już ktoś Ci sugerował odnalezienie bety, ale jak dla mnie powinnaś spokojnie sobie dać radę z tym sama. Metoda szufladowa jest dobra. Poczekaj tydzień albo dwa i dokładnie przeczytaj na głos całą treść, a większość błędów powinnaś wyłapać. Na Twoim miejscu zwróciłabym uwagę na drobne powtórzenia, bo one niekiedy pojawiają się gdzieniegdzie. I bodaj na początku prologu słowo „Państwo” powinno zostać napisane z małej litery. Niekiedy masz również tendencje do używania zbyt wymyślnych tworów, rzuciło mi się w oczy „ubogie zasoby członków rodziny”. Brzmi to dość… sama nie wiem. Zabawa językiem jest fajna, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić. (Nie jestem jakimś guru literackim, a do pisarza brakuje mi tyle, ile stąd mamy do Nowego Jorku). Tworzysz strasznie detaliczne opowiadanie, dlatego musisz bardzo uważać, żeby to nie przyćmiło całości. Podobno od przybytku głowa nie boli, w opowiadaniach jest trochę inaczej. Musisz mądrze rozkładać opisy. Nie sztuką jest opisać byle czynność na tysiąc słów, sztuką jest to, by czytelnik przeczytał całość i nie poczuł, że przemęczył wszystkie opisy. Uważaj też na „tę” i „tą”, bo łącza się z różnymi przypadkami. Dlatego „wybrali (kogo? co?) tę miejscowość”. I „owłosienie” w stosunku do włosów też bym zmieniła. Nie traktuj tych moich uwag jako jedynej prawdy, każdy czytelnik ma własne spostrzeżenia i większość z nich skrajnie różni się od innych, w zależności od odbioru tekstu. Ja sama jestem czytelniczym pedantem – analizuje i interpretuje wszystko (a potem widzę nawet to, czego nie ma).
Jeśli chodzi o sam początek, to jestem zaciekawiona, bo śmierć rodziców i przeprowadzka do nowego miejsca dają bardzo dużo możliwości na kontynuację fabuły. Osobiście jestem zaciekawiona samą postacią Elizabeth i jej relacją z Eleonorą, czemu relacja między nimi była aż tak skomplikowana, w szczególności, że mama Sky wydawała się być bardzo tolerancyjną oraz ciepłą osobą (czego potwierdzeniem jest wybranie takiego męża). Pewnie nie ocenia ludzi po pozorach. Ten aspekt najbardziej mnie interesuje. Poza tym cały czas towarzyszyła mi wiktoriańska atmosfera i dopóty nie pojawiły się telefony oraz samochody, cały czas czułam, że będzie to jakieś opowiadanie osadzone w tych realiach (poza tym nie lubię zapoznawać się z zakładkami typu „o czym jest blog”, za bardzo to ogranicza pole manewru, wolę się zaskakiwać ;d). W ogóle Twój styl pisania strasznie pasuje mi do tej epoki. Dialogi mają tę wyniosłość… Z miłą chęcią przeczytałabym coś Twojego w takich klimatach, szczególnie te lalki porcelanowe mnie naprowadziły na ten trop. (Osobiście nienawidzę lalek, uraz z dzieciństwa – ja sama moim własnym urywałam głowy i obcinałam włosy, bo strasznie bałam się laleczki Chucky). Co do samej Sky mam mieszane uczucia. Stawiam, że ma gdzieś koło szesnastu/siedemnastu lat, chociaż przez cały czas towarzyszyło mi wrażenie, iż to dwunastolatka z umysłem dużo starszej osoby. Kreacja jej charakteru od razu naprowadza mnie na skojarzenie jakiejś małej arystokratki wychowanej w izolowanym społeczeństwie. Wychodzi z niej trochę ta aspołeczność. Ironiczne wydaje mi się jej imię, trochę za proste dla tak… bogatej postaci. (Złapałam kolejne skojarzenie odnośnie Sky, przypomina mi Eleonor z filmu Byzantium). Na pierwszy rzut oka widać, że jest jedynaczką, takie rzeczy się wręcz wyczuwa. Podoba mi się sposób, w którym tworzysz postaci, nie są one zbyt płytkie, ale też nie zaburzają zbytnio całości fabuły.
Ogólnie rzecz biorąc opowiadanie mi się podoba, gdyby nie te drobne mankamenty, ale to da się spokojnie poprawić. C:
UsuńJeśli chodzi o ostatnią scenę to moim zdaniem była interesująca. Ciekawe, czemu ta parka tak się przeraziła faktem, że ktoś ich zobaczył. Aż ma się ochotę dodać, że mogli sobie znaleźć jakieś ustronniejsze miejsce. A Sky ma szczęście do znajdywania się w takich momentach. Zobaczymy, jaki wątek fantastyczny planujesz wpleść, liczę na coś interesującego i w ogóle bym się nie obraziła, gdyby to opowiadanie było bardziej fantastyczne, a mniej romansowe.
Z chęcią będę oczekiwać na kolejne rozdziały, tylko naprawdę nie przejmuj się, jeśli na przykład mój komentarz pojawi się po jakimś dłuższym czasie. Staram się naprawdę porządnie komentować, bo wiem, że większość autorów liczy na porządną opinię i a nie tylko „fajne, czekam na next”, a pisanie bardziej wyczerpującej opinii zajmuje trochę czasu, którym niestety nie dysponuje w takim stopniu, jakim bym chciała. (Sama sobie wybierałam studia, więc nie powinnam narzekać, no ale~).
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Alathea
niepisane nam niebo
Jako beta Red Lashes nie zgodzę się z niektórymi ,,mankamentami". Na wszelkie błędy stylistyczne i językowe zwracam szczególną uwagę. Oczywiście nie jestem nieomylna i nie wyłapię wszystkich pomyłek, ale przypadki oraz ,,zasadę" tą i tę znam.
Usuń/Yasuo.
Skoro znasz, to widocznie Ci ten błąd umknął. c: Co osoba - to opinia.
UsuńAlathea - przyznam Ci się szczerzę, że Twój komentarz miała okazję czytać nie kilka, a wręcz kilkanaście razy. Na samym początku chciałam Ci za niego serdecznie podziękować. Zawsze rady i opinię "starszej koleżanki" traktuję bardzo szczególnie - nie traktuj tego jako puste, grzecznościowe słowa, mówię czystą prawdę.
UsuńJestem osobą "raczkującą", która tak naprawdę wszystko poznaję od podstaw, uczy się zasad, tutaj panujących. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z blogową sferą. Komentarz zajmuję pierwsze miejsce nie tylko w kategorii długości, ale również jakości. Dziękuję za niego jeszcze raz.
Drobne powtórzenia od zawsze były oraz są moją piętą Achillesa. A zbyt dokładne opisy są moją domeną. Po prostu obok pewnych spraw nie jestem w stanie przejść obojętnie. Mam jednak nadzieje, że ta "maniera" zniknie wraz z rozwojem historii. Złożę to na początki - które pragnę "wyłożyć" jak najbardziej detalicznie, aby każdy zrozumiał historię w taki sposób, jaki ją sobie zaplanowałam.
Alathea - dziękuję, że jesteś.
Ps: Herbata jaśminowa to podstawowy oraz idealny dodatek do sushi. ;)
Kilka razy zabierałam się za czytanie, ale za każdym razem przez długość nie mogłam zacząć. W końcu jednak mi się udało i cieszę się, że nie muszę żałować poświęconego czasu, bo rozdział jest wyjątkowo piękny. Gratuluje, talent kwitnie. Życzę dalszej weny i przyjemności z pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawia Anka. ;)
Ania, dziękuję za tak miłe słowa.
UsuńJeśli chodzi o długość rozdziału - od samego początku bałam się, że będzie on dla Was, czytelniczek problematyczny. Jednak cieszę się, że walak z nim zawsze zakończona jest powodzeniem. Do usłyszenia! ;)
Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale życie robi swoje i zabiera mi każdą chwilę wolności. ;) Już ten komentarz z zaproszeniem na nowy rozdział tak bolał, że nie mogłam odpuścić i jestem!
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy...
Jestem pod niesamowitym wrażeniem opisów jakie stwarzasz i jednocześnie wprowadzam się w kompleksy. ;) Zresztą, całość była bardzo interesująca. Nie tylko to, że prawie znalazłam się całą osobą tam, w Twojej scenie, a raczej... w senie tych dwojga zastanawiających mnie ludzi. Hm... to będzie niezwykłe i tajemnicze. Ogólnie wolę czytać wydania książkowe, bo e-booki, blogspoty mi nie służą i na pewno byłoby łatwiej, i fajniej mieć coś tak intrygującego na półce. ;)
Ach, ludzie są niedobrzy! Ukrywają ciekawostki by przyciągać uwagę! Tylko Ty wiesz dlaczego Eleanor miała takie kontakty z matką! ;(
"Mieć coś tak intrygującego na półce" - moje kąciki ust podniosły się do góry! To chyba marzenie, każde z nas! Jak bardzo chciałabym kiedyś przechadzać się przy symetrycznie ustawionych regałach w empiku i ujrzeć swoje nazwisko.Co więcej - mam wrażenie, że kilka moich blogowych "przyjaciółek" już w pełni na to zasługuję. To niemożliwe, że tylko nieliczna garstka blogerek ma zaszczyt czytać takie perełki.
UsuńScena tych dwojga musiała się znaleźć. Nie byłabym sobą, gdybym odpuściła, wiesz? Uwielbiam wplatać wątki erotyczne w fabułę. Pewnie jeszcze niejednokrotnie będziesz miała okazję znaleźć się w świecie seksualnym Scotta.
Do usłyszenia kochana!
Tylko prawdziwemu szczęściarzowi udaje się wychwycić perełki pośród tysiąca innych dobrych texstów. ;) Czasem czuję się jak taki szczęściarz.
UsuńAch ten Scott i jego świat... xD
Czekam. :)
Nie możesz mnie tak rozpieszczać!
UsuńChce Ci jeszcze na marginesie powiedzieć, że nadrobiłam już wszystkie zaległości u Ciebie! Czekam na kolejne przyjęcie mnie do grona wiernych czytelniczek! ; *
Jejku, jestem pod tak ogromnym wrażeniem Twojego talentu, że nie wiem co napisać, naprawdę. Tak bardzo urzekł mnie Twój styl, że nie masz pojęcia. Uwielbiam czytać Twoje opisy, sa takie inne... niezwykłe.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści, to wręcz muszę wspomnieć o prologu, który całkowicie podbił moje serce. Pokłony za niego. Rozdział długi, ale nie aż tak jak mogłoby się wydawać. Delikatnie wprowadza nas w nowe życie bohaterki, no i dowiadujemy się co nieco o niej samej. Mam nadzieję, że dziewczyna da szansę swojej... Hmm... No babci. Nie mogę nazwać jej inaczej. W końcu ta kobieta chciała mieć nią kontakt. Starała się. Nie jej wina, że matka Sky ograniczyła maksymalnie kontakty.
Jestem ciekawa jak dziewczyna ułoży sobie życie w nowym miejscu i czy zdoła się odnaleźć. Nie pozostaje mi nic innego jak trzymać za nią kciuki.
Pozdrawiam ciepło, życzę masy weny i oczywiście czekam na kolejny rozdział.
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections
Obiecuję, ale to obiecuję, że w wolnej chwili zajrzę! Teraz jestem troszeczkę przytłoczona ilością obowiązków, które spadły na mnie dość niespodziewanie. Łączenie pracy ze szkołą rządzi się swoimi prawami, które nie sposób jest przeskoczyć. Teraz, podczas czterodniowego "urlopu" chce zrobić wszystko. To "wszystko" powoli staję się niczym bo tak bardzo brakuje mi wolnego czasu spędzonego pod swoim ulubionym kocem z kubkiem gorącej czekolady.
UsuńNa wszystkie pytania mam nadzieję, że będziesz mogła znaleźć odpowiedź w kolejnych rozdziałąch. Będę tak olbrzymią zołzą, że nie zdradzę Wam nic! ;)
Rozdział jest idealnej długość. Bardzo lubię czytać długie, ponieważ czuje się jakbym czytała książkę :") historia zaczyna być ciekawa, fajnie miejsce na takie rzeczy nie powiem. A jak zginęli rodzice Sky? Czekam na następny! Weny :")
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nie wystraszyłam Cię ilością słów w rozdziale. Niejednokrotnie natchnęłam się z opinią, że potrafię przytłoczyć czytelnika własnym potokiem myśli. Mam nadzieję, że nowy odcinek który został opublikowany spełni Twoje oczekiwania! Z niecierpliwością czekam na opinię! ; *
UsuńPodoba mi się.
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jaką tajemnice skrywa ''Pani'' Elizabeth oraz kim była ta dwójka w końcówce.
Jedyne co mi przeszkadza to zbyt mała czcionka ;P
Próbowałam to zmienić niejednokrotnie, wiesz? Po prostu większa czcionka sprawia, że czuję jakby ten blog nie był mój. Jakby żadna jego część do siebie nie pasowała, a jedno właścicielką nie była Red Lashes.
UsuńCiesze się, że Ci się podobało. ;)
Pochwalę się, że Twoje dziewięć rozdziałów więc pożarłam, nie zostawiając nic na później. Co więcej, jestem cholernie dumna ze swojego egoizmu, a co! ;)
a Powiem Ci, że czytając drugi rozdział powoli przyzwyczajam się do małej czcionki :D
UsuńJuż kiedyś natknęłam się na Twoje opowiadanie i przyznam szczerze, że żałuję, że nie przeczytałam go wcześniej. Zwykle nie przepadam za obszernymi opisami, ale u Ciebie sprawiają, że nie mogę się doczekać, co będzie w kolejnym zdaniu.
OdpowiedzUsuńStrasznie zaciekawiła mnie ta dwójka i jak Sky odnajdzie się w nowym miejscu z kobietą, której nie zna. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Mnie z pewnością nie zawiodłaś. Teraz już wiem co wprawiło Sky w taki szał, że aż zniszczyła swoją kolekcje, ale nie popieram tak dużego niepanowania nad swoimi emocjami. Ciekawi mnie dlaczego jej matka nie chciała mieć kontaktu ze swoją rodzicielką i nigdy o niej nawet nie wspominała. Z jednej strony matka Sky nie czytywała listów od swojej matki, ale też nie miała siły by się ich pozbyć (wyrzucić, spalić). Ciekawi mnie para uprawiająca seks. Wnioskuje, że nie powinni się razem... tylko dlaczego? Czy ona ma męża? On żonę? A może pochodzą z zupełnie innych światów - ona z dobrego domu, a on z patologi? Zastanawia mnie co zrobi mężczyzna, gdy odnajdzie Sky w jednym z domów.
OdpowiedzUsuńLecę do kolejnego, pozdrawiam.